niedziela, 17 maja 2015

ROZDZIAŁ X

 
Dla Harry'ego pierwszy dzień szkoły rozpoczął się niezwykle zaskakująco. Dochodziła szósta, a on już nie spał. To, że było tak wcześnie, a mimo to czuł się jak nowonarodzony, sprawiało tylko, że cała sytuacja była jeszcze bardziej nietypowa. Przecież nawet dawni koledzy z dormitorium nazywali go śpiochem. Może nie tak wielkim jak Ron, ale jednak.
Śniadanie zaczynało się o ósmej, więc Harry spróbował się zdrzemnąć. Jego wysiłki poszły jednak na marne. Postanowił więc jeszcze chwilę poleżeć, lecz bardzo szybko zmienił plany. Było mu niewygodnie, poza tym nie chciał marnować czasu na bezcelowe gapienie się w sufit.
Ponieważ ten rok rozpoczął się inaczej niż poprzednie, Gryfon zdecydował się zrobić kolejną rzecz, która nie była w jego stylu. Nie chcąc przypadkiem obudzić Mike'a, wyszedł do drugiego pomieszczenia i zaczął wykonywać kilka prostych ćwiczeń. Była to zupełna nowość w jego zachowaniu, ale chciał zadbać o swoją formę. Szczególnie teraz, gdy został nowym kapitanem drużyny quidditcha.
Po serii przysiadów, brzuszków i pompek udał się do łazienki. Nie miał ochoty na dłuższą kąpiel, dlatego wybrał prysznic. Bardzo szybko pozbył się mokrych od potu ubrań i wszedł do kabiny.
Po kilkunastu minutach zakręcił wodę i owinął się ręcznikiem. Wycierając włosy, usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.
- Dzień dobry, Harry - powiedział zaspanym głosem Mike. Jego niemrawa mina dobitnie świadczyła o tym, że bardzo ciężko będzie mu przyzwyczaić się do porannych lekcji.
- Czy ty zawsze musisz wchodzić do łazienki wtedy, kiedy się kąpię? - warknął Harry, ignorując powitanie.
- A co? - Blondyn zatrzymał się w pół kroku i nachalnie popatrzył na Harry’ego. Nie wyglądał przy tym na skruszonego czy zawstydzonego otrzymaną reprymendą.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytał brunet.
Mike przewrócił oczami.
- Tak, masz na tyle seksowne pośladki, że mam ochotę ponownie zaciągnąć cię pod prysznic. - Próbował zachować kamienną twarz, lecz po chwili wybuchnął śmiechem. - Daj spokój, nie za dużo sobie wyobrażasz? - zażartował, po czym, nie zwracając uwagi na przekleństwa Harry'ego, zaczął myć zęby.
Kilkanaście minut później, gdy obaj skończyli wszystkie poranne czynności, razem zeszli do Wielkiej Sali. Ledwo przekroczyli próg pomieszczenia, a już ktoś krzyknął:
- Potter!
Harry odwrócił się i zobaczył, że wołającą go osobą był Malfoy.
- Znowu ty? - zapytał, nie wierząc własnym oczom.
- A co, przeszkadzam ci?
- Tak, bo nie chcę, żeby mnie zemdliło. Zwłaszcza przed śniadaniem. - Odgryzł się Harry i, nie czekając na odpowiedź Ślizgona, skierował się do stołu Gryffindoru. Mike, śmiejąc się z riposty przyjaciela, poszedł za nim.
Chłopcy usiedli w środkowej części stołu i nałożyli sobie na talerze jedzenie. Zanim zaczęli jeść, dołączyła do nich Hermiona.
- Cześć, chłopaki! - przywitała się szatynka.
- Cześć, piękna - odparł Mike.
Harry zakrztusił się sokiem, więc zatkał sobie usta ręką, żeby przypadkiem nie wypluć zawartości na talerz. Na szczęście nikt tego nie zauważył, bo Hermiona spuściła głowę, a poza nią w sali nie było zbyt wielu osób.
- Nie siedzisz dzisiaj z Ronem? - zapytał brunet, kiedy doprowadził się już do porządku.
- Nie. - Zaprzeczyła głową. - Zresztą on o tej porze jeszcze śpi, a ja nie mam zamiaru tracić czasu, czekając, aż łaskawie podniesie się z łóżka. - Nalała sobie soku do szklanki i wzięła mały łyk. - Poza tym strasznie mnie wkurzył.
- A co się stało? - dopytywał się Mike.
- Nie wiem, czy wiesz o wszystkim...
- Tak, wie - przerwał jej Harry. - Mówiłem mu wczoraj, że się pokłóciliśmy. - Nałożył sobie na talerz kolejną porcję bekonu. - Więc, co z Ronem? - zapytał.
- Ciągle nawija o tym, że nazwałeś go Wiewiórem. - Mike zaczął się śmiać. - Najgorsze jest to, że do niego nic nie dociera. Nawet nie wie, o co miałeś do niego pretensje.
- Szczerze? Mało mnie to interesuje - odpowiedział Harry.
Hermiona wytrzeszczyła oczy.
- Jak to? Myślałam, że chcesz się z nim pogodzić?
- Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy w wakacje? - Dziewczyna skinęła głową. - Po jego wczorajszym zachowaniu zastanawiam się, czy w ogóle mam na to ochotę. Jeśli zmądrzeje, to może mu wybaczę - odpowiedział i pomachał jakiejś dziewczynie.
- Cześć, Harry! - przywitała się Ginny, gdy tylko do nich podeszła. Następnie pocałowała bruneta w policzek i usiadła obok Hermiony. Harry trochę się zdziwił takim zachowaniem, gdyż wcześniej nie praktykowali czegoś takiego.
- Czymże sobie zasłużyłem na takie traktowanie, o pani? - zażartował, dochodząc do wniosku, że nie przeszkadzało mu takie powitanie.
- Jesteś szurnięty. - Rudowłosa się zaśmiała, kręcąc przy tym głową.
- To samo powiedziałem wczoraj - stwierdził Mike, włączając się do rozmowy.
Ginny odwróciła się w jego stronę.
- My się chyba jeszcze nie znamy? - zapytała.
- Nie. - Pokręcił głową i wyciągnął do niej rękę. - Jestem Mike McVogel.
- Ginny Weasley. - Odwzajemniła uścisk dłoni. - To wy się znacie? - zwróciła się do Harry’ego.
- Uhm - mruknął tylko, gdyż w ustach miał tosta. Ginny przewróciła oczami i, domyślając się, że nie dowie się niczego więcej, zajęła się swoim śniadaniem.
Przez chwilę panowała między nimi cisza, lecz wkrótce Hermionę ogarnęła ekscytacja, wiążąca się z pierwszym dniem nauki. Ponieważ nie mogła się już dłużej powstrzymać, wznowiła rozmowę.
- Ciekawe, jaki będziemy mieć plan.
- Wszystko mi jedno, byle byśmy nie mieli pierwszych eliksirów - stwierdził Harry, wzdrygając się na samą myśl, że już dzisiaj miałby zobaczyć Snape'a.
Hermiona zdawała się nie podzielać jego obaw, o czym świadczyła jej mina mówiąca "dla mnie mogą być i eliksiry". Poza tym była zbyt podekscytowana, żeby roztrząsać tę sprawę.
- Zobaczcie, McGonagall już rozdaje plany!
Harry z niedowierzaniem spojrzał na przyjaciółkę, Mike zachichotał pod nosem, a Ginny zamarła z widelcem w połowie drogi do ust.
- Zachowujesz się jak na pierwszym roku, albo i gorzej - powiedział brunet. Hermiona nie przejęła się jego słowami i tylko wzruszyła ramionami.
- Kto to jest McGonagall? - zapytał Mike.
- To nauczycielka transmutacji i opiekun naszego domu - wyjaśnił Harry. - Dlaczego to ona rozdaje plany? - Z tym pytaniem zwrócił się jednak do Hermiony.
- Bo musi sprawdzić, jakie przedmioty zaliczyłeś - odpowiedziała szatynka, jak zwykle znając odpowiedź.
- No tak, racja.
Ponieważ Wielka Sala nadal nie była całkowicie zapełniona, McGonagall zdążyła już załatwić sprawę z obecnymi Gryfonami i teraz zmierzała w ich stronę. Podchodząc do miejsca, w którym siedzieli, przywitała się z nimi i bez zbędnych wstępów przeszła do rzeczy. Kobieta zaczęła od Hermiony, która zdała wszystkie egzaminy.
- Panno Granger, nie mamy się nad czym zastanawiać, skoro zaliczyła pani wszystkie przedmioty. - Uśmiechnęła się i podała jej plan zajęć.
Kiedy Hermiona odebrała pergamin, profesor McGonagall przeniosła spojrzenie na Harry'ego.
- Panie Potter. - Zerknęła na wykaz jego wyników. - Oblane wróżbiarstwo i historia magii. Jestem jednak bardzo zadowolona z transmutacji. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się wybitnego. Widzę, że nie doceniłam pana umiejętności. - Harry zarumienił się lekko. - Również eliksiry i zaklęcia na najwyższym poziomie. Oczywiście stopień z OPCM w ogóle mnie nie szokuje. Proszę, oto pański plan. - Podała mu kawałek pergaminu. - I jeszcze jedno. - Harry podniósł głowę. - Zadecydował już pan w kwestii nowego przedmiotu?
- Nie, jeszcze nie.
- W takim razie przypominam, że czas kończy się z upływem września. Później nie wyrobi się pan z przygotowaniem do egzaminu.
- Dobrze, pani profesor.
- I pan McVogel. - Minerwa odwróciła się do Mike'a. - Dostałam już pana wyniki. Podobnie jak pan Potter niezdana historia magii. - Kobieta jeszcze raz zerknęła na oceny. - Dobrze, myślę, że resztę przedmiotów może pan kontynuować bez problemu. - Stuknęła różdżką w pergamin i zaraz potem mu go podała. Następnie odeszła w stronę Lavender i Parvati, które właśnie weszły do Wielkiej Sali.
Mike spojrzał na otrzymaną kartkę, wytrzeszczył oczy, potem przeniósł spojrzenie na Harry’ego i zaczął się śmiać.
- A ty co? - zapytał brunet.
- Spójrz na plan.
Harry zerknął na pergamin i otworzył buzię.
- Nie! - krzyknął. Kilka osób odwróciło się w jego stronę. - Za jakie grzechy? - zapytał, wznosząc ręce ku sufitowi.
- Co jest? - zapytała Ginny.
- Po śniadaniu mamy dwie godziny eliksirów - odpowiedziała Hermiona. - I to ze Ślizgonami - dodała, patrząc na Harry’ego, który w tym czasie udawał, że wypłakuje się w szatę Mike’a.
- Uhuhu. - Rudowłosa dołączyła do wciąż krztuszącego się ze śmiechu Mike'a. - Współczuję. A potem?
- Masz, sama zobacz. - Harry podał jej swój plan.
- Trochę tego dużo - mruknęła dziewczyna. - Macie tygodniowo aż cztery godziny eliksirów? - Rozszerzyła oczy. - Współczuję.
- Już nienawidzę piątków - oznajmił Mike. - Przecież zajęcia z eliksirów, transmutacji i zaklęć nie są wymagające, więc to żaden problem, że mamy je jednego dnia. Nie mogli nam dać jeszcze czegoś po kolacji?
Blondynowi odpowiedziała cisza, ponieważ każdy wyłapał ironię w jego głosie i nie miał niczego sensownego do dodania w tej sprawie.
- Oni nas chyba nienawidzą - stwierdził Harry. - Czemu aż trzy przedmioty musimy mieć ze Ślizgonami? - zapytał, spoglądając na każdego ze swoich przyjaciół. Tak jak wcześniej Mike'owi, jemu też nikt nie odpowiedział na to pytanie.
 Jeszcze przez kilka minut siedzieli w Wielkiej Sali, ale w pewnym momencie Hermiona spojrzała na zegarek i krzyknęła:
- Chodźcie, bo spóźnimy się na lekcje!
Harry rozejrzał się i z przerażeniem zauważył, że praktycznie wszyscy rozeszli się już na zajęcia. Ze strachem przed utratą punktów we trójkę pobiegli w kierunku lochów.
Na szczęście dotarli pod klasę jeszcze przed dzwonkiem. Kiedy udało im się lekko ochłonąć, zauważyli, że na lekcję czekała tylko czwórka Ślizgonów. Oprócz Malfoya byli tam Teodor Nott, Blaise Zabini i Pansy Parkinson.
Harry spojrzał na znienawidzonego Ślizgona, cały czas główkując nad słowami, które chłopak wypowiedział w pociągu. Nie było mu jednak dane porządnie się nad tym zastanowić, ponieważ drzwi nagle się otworzyły i Snape zaprosił ich do środka.
W tym roku w związku z niewielką ilością uczniów każdy miał osobne stanowisko. Harry wybrał sobie ławkę pomiędzy Hermioną i Mikiem. Gdy do niej podszedł, w ciszy rozpakował potrzebne rzeczy i czekał na początek lekcji.
Snape stał za biurkiem z charakterystyczną wyniosłą postawą i czekał, aż uczniowie przygotują się do zajęć. Miał minę, jakby chciał kogoś zabić. W stosunku do swoich podopiecznych był bardziej wyrozumiały, dlatego wyraz jego twarzy świadczył o tym, że ofiarą będzie któryś z Gryfonów.
Niedługo potem, nie patrząc na osoby siedzące w ławkach, nauczyciel zaczął mówić:
- Nie spodziewałem się, że tak duża grupa zdoła wyskrobać ocenę na wystarczającym poziomie, aby móc kontynuować moje zajęcia. - Zrobił krótką przerwę. - Nie znaczy to jednak, że jesteście na tyle inteligentni, aby pozwolić sobie na więcej swobody! Wymagam od was skupienia i koncentracji, ponieważ w tym roku będziemy zajmować się trudniejszymi i bardziej skomplikowanymi eliksirami!
Zrobił kolejną pauzę i dopiero teraz przyjrzał się każdemu z osobna. Kiedy jego wzrok spoczął na Harrym, na jego ustach pojawił się mściwy uśmiech.
- Panie Potter, wydaje mi się, że pomylił pan salę.
- Nie sądzę, profesorze - odpowiedział Harry. Starał się mówić spokojnie, chociaż czuł, że to jedno zdanie już wytrąciło go z równowagi.
- Po pięciu latach nauczania nie zauważyłem u pana niczego, co mogłoby zaowocować w warzeniu mikstur. Tym samym nie wiedzę powodu, żeby pan tu był. - Snape był w swoim żywiole. Powoli doprowadzał Harry'ego do szewskiej pasji, o czym świadczyły zmrużone oczy Gryfona.
- Widocznie ma pan problemy ze wzrokiem! - wybuchnął brunet, kompletnie nie kontrolując tego, co mówi.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać!? Gryffindor traci dziesięć punktów! - wrzasnął Snape. - A teraz wynoś się z klasy, bo nie mam ochoty marnować czasu na kogoś, kto nie zaliczył eliksirów na wybitny!
Ślizgoni zachichotali, dostrzegając złość wymalowaną na twarzy zielonookiego Gryfona.
- Muszę pana rozczarować. - Harry wstał. - Ale tak się składa, że właśnie na taką ocenę zaliczyłem ten przedmiot i nie mam zamiaru z niego zrezygnować, czy to się panu podoba, czy nie! - krzyknął.
- Nie podnoś na mnie głosu! Gryffindor traci kolejne dziesięć punktów! - Snape uśmiechnął się, czekając na możliwość odjęcia kolejnych punktów. - A jeżeli jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób, to skończy się to czymś więcej niż szlabanem!
Tym razem Harry się nie odezwał.
- Dobrze, skoro uważasz, że nadajesz się do mojej klasy, to może odpowiesz na kilka pytań? - wysyczał Snape i, nie czekając na odpowiedź Harry'ego, zadał mu pierwsze pytanie. - W jakim eliksirze kluczowym składnikiem jest zębate ziele i jakie ma ono właściwości?
Ręka Hermiony od razu wystrzeliła w górę. Pansy uśmiechnęła się ironicznie na ten widok.
- Jest kluczowym składnikiem eliksiru szybkości lub zręczności - odpowiedział Harry.
- A barwa gotowej mikstury?
- Jasnozielona.
- Jednak i pan ma czasem szczęście - warknął Snape. Nie był zadowolony, że Gryfon znał odpowiedzi. Nie miał jednak zamiaru na tym poprzestać. - A smoczy korzeń? - Zadał kolejne pytanie.
- Wykorzystuje się go do eliksiru siły, który po poprawnym uwarzeniu ma kolor brązowozłoty.
W tej chwili wściekłość dosłownie wylewała się ze Snape'a. Mężczyzna był rozczarowany i zły, że jego plan nie zadziałał. Najgorsze było jednak to, że nie mógł zaprzeczyć, że jakimś cudem Gryfon posiadał wiedzę. Szczególnie, że pytania, które mu zadał, odnosiły się do materiału siódmej klasy.
Snape nie byłby sobą, gdyby teraz odpuścił i dał jakiemuś bachorowi okazję do triumfu. Postanowił zadać kolejne pytanie i to na tyle trudne, że chłopak na pewno nie będzie znał na nie odpowiedzi. Pewny swego, uśmiechnął się do siebie.
- W jaki sposób czarodzieje regenerowali swoją moc magiczną, zanim zaczęto używać różdżek, które zmniejszają zużycie energii?
- Oczywiście, najprostszym sposobem jest solidny odpoczynek, ale domyślam się, że nie o to panu chodzi - powiedział Harry i zrobił przerwę, żeby złapać oddech. Nie zdążył jednak niczego dodać, ponieważ Snape wykorzystał chwilę ciszy i od razu zaczął swoją tyradę.
- Jednak ma pan zbyt duże mniemanie o sobie, skoro nie zna pan odpowiedzi na tak elementarne…
- Przepraszam, profesorze, ale gdyby nie wciął mi się pan w zdanie, to usłyszał by pan odpowiedź - warknął Harry. Nie miał zamiaru odpuścić. Dla niego była to priorytetowa sprawa i nic ani nikt nie mogło go powstrzymać. Nawet Hermiona, która patrzyła na niego z przerażeniem w oczach.
Snape poczerwieniał delikatnie na twarzy, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Harry kontynuował:
- Wśród starożytnych czarodziei istniało wiele sposobów, które pozwalały na odnowienie mocy magicznej. Praktycznie w każdym miejscu można było znaleźć rośliny, po spożyciu których odnawiała się energia. Jednakże nie było to wystarczające przedsięwzięcie, aby po bardzo silnym zaklęciu zregenerować całą moc. Ale wykorzystywano te rośliny do warzenia wywarów, które po wymieszaniu z innymi składnikami i w odpowiednich proporcjach dawały eliksiry, które z różnym skutkiem odnawiały moc.
Przyjaciele Harry'ego byli pod wrażeniem jego odpowiedzi. Może nie padły w niej nazwy jakichś egzotycznych mikstur, ale został wyjaśniony początek warzenia eliksirów.
Również na twarzy Mistrza Eliksirów widniał szok, dopóki mężczyzna nie zorientował się, co robił i z powrotem nie przybrał swojej tradycyjnej maski.
- No, no, panie Potter, może jednak udało mi się czegoś pana nauczyć. Zostawię pana w mojej klasie i będę obserwował. Jeżeli zrobisz jakikolwiek błąd, to z hukiem stąd wylecisz! - Snape niespodziewanie przeszedł na "ty". - Czy to jasne?
- Jak słońce - odpowiedział Harry i uśmiechnął się triumfalnie. 
- Wracając do lekcji. - Snape zwrócił się już do całej klasy. - Wymagam od was profesjonalizmu. Skoro udało wam się tu dostać, to mam nadzieję, że udowodnicie, że nie jesteście kretynami, których zazwyczaj muszę uczyć! Na dzisiejszych zajęciach przygotujecie eliksir szybkości, o którym wspomniał pan Potter. Musicie pamiętać, że mimo tego, że nie jest on czasochłonny, to należy ostrożnie dobierać składniki. - Rozejrzał się po sali. - Na co czekacie!? Macie czas do końca następnej lekcji! - warknął, po czym zajął się jakimiś dokumentami, które leżały na jego biurku.
Wszyscy otworzyli podręczniki na odpowiednich stronach i zaczęli przeglądać zbiór ingrediencji. Następnie udali się po składniki. Po ich przygotowaniu rozpalili ogień i rozpoczęli pracę nad eliksirem szybkości.
Półtorej godziny później sala wypełniła się oparami. Wszyscy kończyli swoje mikstury, więc pozostało im już niewiele do roboty. Snape również to zauważył, więc rozpoczął swoją wędrówkę.
Przechodząc obok stanowisk Ślizgonów, kiwał tylko głową. Natomiast zbliżając się do Gryfonów, na jego twarzy od razu pojawił się ironiczny uśmiech.
Podchodząc do kociołka Hermiony standardowo nie mógł się do niczego przyczepić. Idąc w stronę Mike’a, nie wiedział, czego mógł się spodziewać. Na jego nieszczęście blondyn całkiem dobrze sobie radził. Z lekką niechęcią spojrzał na chłopaka, gdy nagle zauważył, że Potter zbierał już swoje rzeczy.
- Co ty robisz?! - zapytał.
- Sprzątam, panie profesorze - odpowiedział chłopak, nawet nie podnosząc głowy.
- A możesz mi powiedzieć, dlaczego nie zajmujesz się swoim eliksirem?
- Już skończyłem.
Snape spojrzał na niego groźnie, nie wierząc, że to właśnie on mógłby pierwszy skończyć swój wywar.
- W takim razie przelej część do fiolki i odstaw ją na biurko - powiedział, w głowie mając już pewien plan.
Kilkanaście minut później wszyscy skończyli swoją pracę i w ciszy czekali na dzwonek. Kiedy nastąpiła upragniona chwila, szybko ruszyli w stronę drzwi. Mieli już wychodzić, kiedy usłyszeli dźwięk tłuczonego szkła. Odwrócili się w stronę hałasu i zobaczyli kpiący uśmieszek na twarzy Snape’a.
- Tak mi przykro, panie Potter, ale chyba będę musiał ocenić pana pracę na T. Na pana miejscu wstydziłbym się prezentować tak marne zdolności i to w szóstej klasie.
Harry wściekły ruszył w stronę biurka. Hermiona krzyknęła za nim - Nie! -, ale on nie zwrócił na to uwagi.
Mistrz Eliksirów ze spokojem przyglądał się chłopakowi. Wydawał się niewzruszony, lecz w głębi duszy czuł coraz większą radość. Za chwilę ten idiota da mi powód do miesięcznego szlabanu - pomyślał. Chwilę potem okazało się, że był w wielkim błędzie.
- Proszę więcej nie sabotować mojej pracy! - warknął Harry, stawiając na biurku fiolkę wypełnioną zielonym eliksirem. Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i wyszedł na korytarz, zostawiając w środku zszokowanego nauczyciela.

* * *

- Widziałeś? - spytał Malfoy, kiedy wychodził z klasy eliksirów i przyglądał się oddalającemu Gryfonowi.
- Tak, to było trochę dziwne - odpowiedział Teodor.
- To było więcej niż dziwne. - Blondyn westchnął. - On naprawdę się zmienił - dodał, a następnie razem z przyjacielem ruszył w stronę Wielkiej Sali.

* * *

Harry, Hermiona i Mike siedzieli przy stole Gryfonów i jedli obiad.
- Harry, nie obraź się, ale skąd znałeś odpowiedź na ostatnie pytanie? - spytała szatynka. Była bardzo ciekawa, poza tym nie mogła przyzwyczaić się do tego, że jej przyjaciel podciągnął się w nauce.
- Wiesz, w wakacje sporo czytałem i trafiłem gdzieś na ten temat. Chyba w książce o historii magii - odpowiedział.
- Słucham? - Hermiona prawię się zadławiła. - Z własnej woli czytałeś książkę o historii magii?
Brunet uśmiechnął się i poklepał ją po plecach.
- Powinnaś już do tego przywyknąć.
- Mnie bardziej zastanawia zachowanie Snape’a. - Wtrącił się Mike. Nie interesowało go, skąd Harry czerpał wiedzę. Dla niego ważniejsze było to, że w ogóle ją miał.
- Nie powinieneś. Oprócz tego, że nie spodziewał się, że odpowiem na jego pytania, to był taki jak zwykle - odpowiedział Harry.
- Czyli to on jest tym nietoperzem?
Harry wydał jakiś dziwny dźwięk. Chyba próbował się nie roześmiać, a ponieważ przeżuwał kurczaka, wyszło tak, jak wyszło.
- No cóż, dziwny typ, ale ewidentnie faworyzuje swoich - stwierdził Mike, ignorując zachowanie przyjaciela.
- Kochany. - Hermiona zaczęła niekontrolowanie chichotać. - W tym zamku to norma, musisz się do tego przyzwyczaić - powiedział Harry.
- Ale wiecie, co jest najbardziej dziwne? - zapytała szatynka, gdy tylko przestała się śmiać.
- Co?
- Snape nam niczego nie zadał.
Harry rozszerzył oczy. To było coś nowego, wręcz niespotykanego. Dziwne, zwłaszcza jak na Mistrza Eliksirów.
- Masz rację. - Kiwnął w zamyśleniu głową. - Ale to wyłącznie moja zasługa. Gdybym nie wyprowadził go z równowagi, to na pewno dowaliłby nam coś okropnego.
- Czy ty myślisz, że świat kręci się tylko wokół ciebie, Potter? - Usłyszeli kpiący głos za plecami.
 Szybko odwrócili się do nowoprzybyłej osoby, którą po raz kolejny okazał się Malfoy.
- Po pierwsze nikt cię tu nie zapraszał, a po drugie chyba rano dość wyraźnie powiedziałem, że nie chcę na ciebie patrzeć. Szczególnie w czasie posiłku! - warknął Harry i to takim tonem, że kilka osób się wzdrygnęło.
Poza tym na sali wybuchł głośny śmiech. Nawet jacyś pierwszoroczni zaczęli wytykać Ślizgona palcami i szeptali sobie do uszu. Ich reakcja doprowadziła do tego, że Malfoy zrobił się czerwony i odszedł do swojego stołu.
- A ten to się w tobie zakochał, czy co? - zapytał Mike.
- Już bym wolał, żeby mnie walec przejechał - stwierdził Harry, wzdrygając się na myśl, że Malfoy mógłby coś do niego czuć. - Mówiłem ci, że jesteśmy wrogami, więc do tego typu scen również musisz się przyzwyczaić.
- Słuchajcie, fajnie się gada, ale ja lecę do…
- ... biblioteki - dokończył za Hermionę Harry - Nie rozumiem, po co tam idziesz, skoro sama powiedziałaś, że jeszcze nam niczego nie zadali.
Szatynka przewróciła oczami.
- Po prostu muszę coś sprawdzić.
- No dobra, skoro tak, to leć. - Zaśmiał się, wiedząc, że i tak nie powstrzymałby przyjaciółki.
Hermiona uśmiechnęła się w odpowiedzi i bez zbędnych słów ruszyła do wyjścia.
- A my mamy jakieś plany? - zapytał Mike.
- Chodźmy do pokoju. Nie chcę, żeby ktoś się nam wcinał do rozmowy, a tam będziemy mieli przynajmniej spokój. - Zebrali swoje rzeczy i niedługo potem ruszyli do pokoju wspólnego.
Przed opuszczeniem pomieszczenia, Harry spojrzał na stół Ślizgonów i przyłapał Malfoya na gapieniu się na niego. Po raz kolejny przypomniały mu się słowa blondyna. Próbując je zrozumieć, tak bardzo się zamyślił, że stracił kontakt z rzeczywistością, przez co zderzył się z kimś na schodach.
- Przeprasza… - zaczął. - To ty!? - Spojrzał na Rona.
- A co, spodziewałeś się kogoś innego? - Rudzielec cały poczerwieniał. - Nie ważne - warknął po chwili i ruszył dalej, nie odzywając się już ani słowem.
- Idiota - mruknął Harry.

* * *

W przeciągu kilku kolejnych godzin nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Harry i Mike spędzili cały wolny czas w pokoju wspólnym. Zachowywali się tak jak w wakacje. Trochę ze sobą rozmawiali, a trochę się wygłupiali. Później objęci w koleżeńskim uścisku ruszyli na zajęcia.
Na zaklęciach omawiali uroki gospodarcze. Na pierwszej lekcji zajmowali się częścią teoretyczną, a na drugiej - praktyczną.
 Jak nietrudno się domyślić, to Hermiona najszybciej przyswajała wiedzę. Niedługo potem zrobił to Harry, wprawiając klasę w stan delikatnego zdziwienia, które tylko wzrosło, gdy do końca lekcji nikomu więcej nie udało się rzucić poprawnie zaklęcia. Chociaż kilka osób było naprawdę blisko osiągnięcia sukcesu.
Na kolację Harry poszedł sam, ponieważ Hermiona ponownie zaszyła się w bibliotece, a Mike postanowił wziąć długą kąpiel. Uznał, że skoro mieli do późna astronomię, to musiał zrobić to jeszcze przed lekcją. Uważał, że później będzie za bardzo zmęczony.
Na szczęście w drodze do Wielkiej Sali Harry spotkał Ginny i to z nią usiadł przy stole. Opowiedział jej, co działo się na eliksirach. Dziewczyna co chwilę chichotała, nie wierząc w usłyszane słowa. Gdy przyjaciel skończył, zrelacjonowała przebieg swojego dnia. Brunet słuchał jej uważnie, lecz kątem oka obserwował Rona.
Rudzielec siedział z Deanem i Seamusem, ale było widać, że nie miał dobrego humoru. Ciekawe, o co chodzi? - pomyślał Harry. Zaraz, zaraz. Przecież ten kretyn mnie nie interesuje! Przestał się na niego patrzeć, gdyż czuł rosnącą potrzebę, żeby wstać, podejść do niego i ponownie wykrzyczeć mu parę brzydkich słów.
Gdy powstrzymał swoje wewnętrzne odruchy, przeniósł wzrok na Malfoya. Miał dziwne wrażenie, że chłopak coś knuł. Co prawda obecnie zachowywał się normalnie, ale już dwa razy zrobił coś, co było do niego niepodobne.
Mimo że to był pierwszy dzień w Hogwarcie, Harry i tak miał już dużo na głowie. Skomplikowana sytuacja z Ronem i dziwne zachowania Malfoya sprawiły, że przestał zwracać uwagę na godzinę. Dopiero Ginny puknęła go w ramię i uświadomiła mu, że za trzydzieści minut zaczynała się astronomia. Miał mało czasu, bo musiał jeszcze iść do pokoju po swoje rzeczy, a potem przejść przez połowę zamku do Wieży Astronomicznej.
Gdy dotarło do niego to wszystko, zerwał się ze swojego miejsca i pędem pognał do dormitorium.
Kilkanaście minut później dotarł do Wieży Gryffindoru. Szybko zebrał książki, wziął teleskop i udał się na zajęcia.

* * *

Kiedy lekcje dobiegły końca, Harry był padnięty. Przyglądanie się gwiazdom, zaznaczanie na pergaminie różnych gwiazdozbiorów, wyznaczanie trajektorii lotu komet i uczenie się nazw planet z odległych galaktyk było dla niego nużące. Nie przepadał za tym, chyba że robił to z własnej, nieprzymuszonej woli.
Razem z Mikiem i Hermioną wrócili do pokoju wspólnego. Zamienili ze sobą tylko parę słów, po czym rozeszli się do swoich pokoi. Dochodziła północ, więc zaczęli szykować się do snu.
Harry żałował, że nie wziął z Mike'a przykładu i nie skorzystał wcześniej z łazienki. Najchętniej rzuciłby się teraz na łóżko i poszedł spać. Nie zrobił tego jednak, bo, po długim i stresującym dniu, lubił wziąć kąpiel.
Przełamując zmęczenie, ruszył do łazienki. Kiedy dostrzegł złośliwy uśmieszek na twarzy przyjaciela, miał ochotę do niego podejść i zdzielić go przez głowę. Naprawdę, Mike mógłby się wykazać się odrobiną empatii. Wystarczyłoby nawet, gdyby nie szczerzył się jak głupi.
Harry wiedział, że w ten sposób blondyn napawał się triumfem. Nie miał jednak zamiaru zgodzić się z przyjacielem i przyznać mu racji, mimo że faktycznie chłopak ostrzegał go przed taką sytuacją.
Gdy udało mu się powstrzymać mordercze pragnienie, bez słowa wyszedł z sypialni.

~ ~ ~ ~

No i mamy kolejny rozdział! Może nie jest długi i wiele się w nim nie dzieje, ale jest! To chyba najważniejsze :)
Standardowo chciałbym jeszcze raz podziękować za wszystkie komentarze, które znalazły się pod ostatnim postem :) Ogromne brawa należą się również wyjątkowej osobie, która poświęca swój wolny czas, żeby znaleźć moje niedociągnięcia i je poprawić. Seya, bardzo dziękuję! 
Na koniec przyznam się bez bicia, że w tym rozdziale poszedłem na łatwiznę i nie zabłysnąłem oryginalnością. Wszelkie nazwy, które padły na lekcji Snape'a nie zostały przeze mnie wymyślone. Pozwoliłem sobie je ściągnąć z jednej z moich ulubionych gier, mianowicie z Gothica 2. Kiedyś grałem w niego nałogowo, więc pewne rzeczy utrwaliły się w mojej głowie. Na chwilę obecną nie przypominam sobie, żebym jeszcze kiedykolwiek zrobił coś podobnego, więc mam nadzieję, że ten jeden raz mi wybaczycie. :)  

11 komentarzy:

  1. O co chodzi z tym Malfoy'em ? Rozdział dobry ale trochę za mało akcji ale o tym sam wspomniałes , mam nadzieję że w kolejnym za to będzie się dużo działo

    OdpowiedzUsuń
  2. Gothic <3 Serio, lubię Cię coraz bardziej! XD Nie to, że piszesz fajne opowiadanie, to jeszcze wiesz w co grać xd :P
    Zero akcji, ale to nic... Takie zapychacze też są czasami potrzebne. Aczkolwiek eliksiry bardzo mi się podobały! :D Twoja wersja Harry'ego z rozdziału na rozdział podoba mi się coraz bardziej.
    Malfoy... Zastanawiający to człowiek jest...
    Życzę mnóstwa weny! :D
    Ruciakowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy założyłem tego bloga, od razu napisałem, że w tym tomie będę się chciał skupić na zwykłych problemach Harry'ego i na jego życiu w Hogwarcie. :) Nie każdego dnia w jego życiu może się dziać naprawdę wiele, więc czasami pojawią się mniej porywające notki.
    Cieszę się, że doceniłaś lekcję eliksirów :) Jestem bardzo zadowolony, bo to jeden z moich ulubionych fragmentów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też chcę dobrą ocenę z eliksirów :'(
    Oczywiście nie ma to jak lekcja eliksirów z ukochanym profesorem:)
    I utrata punktów przez Harry'ego. Zaskoczyła mnie druga fiolka, piękne zagranie.
    Jaka rola jest przydzielona dla Snape'a? Super szpieg czy wredny nietoperz?
    Co się dzieje z Draco? Zakopią z Harrym topór wojenny czy raczej nie ma opcji?
    Harry coś umie z eliksirów. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczuwam, że gdyby każdy z nas miał Snape'a za nauczyciela, to chciałby dostać u niego jakąś dobrą ocenę :)
    Nie mogłem się powstrzymać i musiałem pokazać, że Harry też potrafi myśleć. :) Naprawdę momentami irytował mnie w oryginale, kiedy w ogóle nie wykazywał oznak, że posiada mózg xd
    Jak napisałem wyżej, nie będę zdradzał, jak potoczą się losy Harry'ego i Draco.:) W najbliższym czasie wszystko się wyjaśni.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nauczyciela, który jest polaczeniem Snape'a i Lockharta. I to jest koszmarne połączenie

      Usuń
  6. Hej,
    rozdał fantastyczny, ciekawe i co chodzi Malfloyowi, a Snape jak on tak mógł, ale Harry mu pokazał, choć na następnej lekcji może być o wiele bardziej wredny… tak Harry wykazał się wiedzą i to ogromną…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany, ale z tego Snape'a kutas :< Sorry for my french

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, Snape jest... Snape'm... Ale Harremu cudownie udało się zagrać mu na nosie. Oby tal dalej!
    No i wydaje się, że w końcu jest normalna nauczycielka Obrony..choć pozory mogą mylić.
    Sprawa z Draco mnie zastanawia..Tak jakby chciał nawiązać kontakt z Harrym...czy coś..

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    fantastyczny rozdział, ciekawe i co tutaj chodzi Malfloyowi, a Snape jak on tak mógł, ale tak to jest Snape, Harry mu pokazał, wspaniale zagrał mu na nosie... choć na następnej lekcji może być o wiele bardziej wredny dla niego... tak Harry wykazał się wiedzą i to ogromną...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń