sobota, 6 czerwca 2015

ROZDZIAŁ XII


Z racji tego, że pod ostatnim rozdziałem pojawiły się tylko dwa komentarze, chciałbym w jakiś sposób nagrodzić osoby, które postanowiły podzielić się ze mną swoją opinią. Dlatego z ogromną przyjemnością dedykuję ten rozdział Joannie i Mai :)

~ ~ ~ ~

Gdy Harry wszedł do pokoju, postanowił trochę zmienić plany. Najpierw udał się do łazienki, żeby wziąć odprężającą kąpiel. Nie wiedział, ile czasu zajmie mu odrobienie prac domowych, więc chciał się zrelaksować, zanim się za nie zabierze. Było mu to potrzebne, gdyż ostatnio chodził nieprzytomny. Zmęczenie ogarniało go o różnych porach, dlatego bał się, że zacznie usypiać w trakcie pracy. Nie byłoby mu to na rękę, bo nie lubił zasypiać bez wcześniejszego umycia się.
Żeby nie tracić cennego czasu, Gryfon zrezygnował z wanny i wszedł pod prysznic. Dzięki temu już kilkanaście minut później siedział przy biurku i odrabiał lekcje.
Godzinę później wysuszył tusz na pergaminie, a potem zwinął go w rulonik. Odłożywszy zadanie w bezpieczne miejsce, od razu rzucił się na łóżko. Był już koszmarnie wyczerpany. Zastanawiał się nawet, czy nie zgłosić się do skrzydła szpitalnego po jakiś eliksir na wzmocnienie.
Kiedy próbował zasnąć, w głowie pojawiło mu się wspomnienie poprzedniego dnia. Wieczorem miał trochę wolnego, więc postanowił wywiązać się z obietnicy i odwiedzić Hagrida. Nie widział się z nim już bardzo długo i dawno ze sobą nie rozmawiali. W tym czasie zmieniła się pogoda i zaczął padać deszcz. Na trawie pojawiły się wielkie kałuże, więc Harry, kiedy wracał do zamku, nie miał możliwości ich ominąć. Gdy wszedł do szkoły spotkał Filcha, który oskarżył go o zabłocenie podłogi. Do akcji musiał się włączyć również Snape. Standardowo odebrał Gryffindorowi kilkanaście punktów, doprowadzając bruneta na skraj cierpliwości.
Ponieważ Harry nadal miał za złe, że bezpodstawnie go ukarano, starał się pomyśleć o czymś przyjemniejszym. Na pierwszy plan wysunęło się śniadanie i otrzymanie listu od profesora Lupina. Co prawda mężczyzna przysłał tylko krótką wiadomość, że wykonuje misję i czuje się dobrze, ale Harry i tak był zadowolony, bo dzięki temu wiedział, że wszystko było z nim w porządku.
Te i inne myśli chodziły mu po głowie, kiedy próbował zasnąć. Na szczęście nie musiał się nimi długo męczyć, gdyż po kilku minutach zapadł w głęboki sen.
Śniło mu się, że był w domu i spędzał czas z rodzicami. Dekoracje w pomieszczeniu, w którym się znajdowali, świadczyły o tym, że miało odbyć się jakieś przyjęcie. Po chwili okazało się, że była to urodzinowe przyjęcie niespodzianka i to urządzona specjalnie dla niego. Gdy pojawił się w pomieszczeniu, kilka osób wyskoczyło z ukrycia i zaczęło mu śpiewać Sto lat.
Było to niesamowite i zaskakujące, dlatego z radością wsłuchiwał się w pieśń. Gdy dobiegła końca, wszyscy podeszli do niego, aby złożyć mu życzenia i wręczyć prezenty. Ponieważ przyjaciele składali mu dziwne, ale zarazem śmieszne życzenia, cierpliwe ich wysłuchiwał, chichocząc pod nosem. Trochę się niecierpliwił, gdyż to na rozmowę z rodzicami czekał najbardziej.
Gdy w końcu nadeszła upragniona chwila, był bliski łez. Rodzice długo składali mu życzenia, po czym wręczyli mu długą paczkę. Harry z niecierpliwością rozerwał papier, a kiedy zobaczył jej zawartość, krzyknął z radości. Dostał najnowszy model Błyskawicy. Nie była to jednak ta miotła, którą oglądał w wakacje na Pokątnej.
Do tej pory Harry myślał, że podarunek, który otrzymał od ojca chrzestnego, był idealny i nie można w nim było już niczego ulepszyć. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że się mylił.
Chcąc jak najszybciej wypróbować prezent, wybiegł na dwór, wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze. Czuł się wolny i szczęśliwy.
Kiedy leciał na tyle wysoko, że nie było widać ziemi, sytuacja gwałtownie się zmieniła.
Nadal szybował na swojej miotle, ale była to jedyna rzecz, która łączyła go z poprzednim snem. Pozostałe detale były inne, ciemne i kryły w sobie jakąś tajemnicę. Wokół panowała niczym niezmącona cisza. Była tak przytłaczająca że sprawiała wrażenie, jak gdyby w pobliżu znajdowali się dementorzy.  Ponieważ Harry z całego serca ich nienawidził, odczuł niepokój. Co prawda umiał się przed nimi bronić, ale nie miał ochoty na spotkanie z nimi.
Nagle, kiedy myślał, że nic dziwnego nie może się już wydarzyć, usłyszał za sobą czyjś głos:
- Harry! Harry! Harry...!
Odwrócił się zdenerwowany, lecz nikogo, ani niczego nie zauważył. Jednak nadal słyszał swoje imię, jakby ktoś wypowiadał je niczym mantrę. Było to przytłaczające i mocno oddziaływało na jego psychikę. Niedługo potem nie mógł już tego wytrzymać, dlatego zaklął pod nosem i zaczął prosić wszystkie znane bóstwa, żeby ten koszmar skończył się jak najszybciej.
Jego prośby nie zostały jednak wysłuchane. Dalej leciał na swojej Błyskawicy, niczego nie dostrzegając w mroku. Myślał, że sytuacja będzie trwała w nieskończoność i nie był przygotowany na kolejny zwrot akcji.
Niespodziewanie zawiał silny wiatr, który sprawił, że zaczął mieć problem z utrzymaniem odpowiedniego kursu. Z całych sił próbował lecieć prosto, lecz ponownie mocniej zawiało, przez co stracił równowagę. Wichura zrobiła się na tyle silna, że zaczęło nim kręcić i całkowicie stracił kontrolę nad tym, co robił.
Błyskawica zatrzymała się nagle. Harry próbował się utrzymać, ale mimo wkładanego wysiłku czuł, że za chwilę spadnie.
Gdy wiatr znowu zawiał mocniej, nie potrafił dłużej wytrzymać i puścił trzonek. Kiedy spadał, krzyczał z całych sił, ale nie słyszał siebie, bo pęd wiatru mu to uniemożliwiał. Wiedział, że każdy lot musi się kiedyś skończyć, dlatego zamknął oczy i czekał na silny ból.
Niedługo potem gwałtownie zerwał się ze snu. Odetchnął z ulgą, gdy uświadomił sobie, że cały czas znajdował się w swoim łóżku. Poczuł się jeszcze lepiej, kiedy usłyszał cichy oddech Mike'a. Uspokojony spojrzał na zegarek, którego wskazówki wskazywały trzecią. Było jeszcze wcześnie, więc ponownie ułożył się do snu.

* * *

- Harry! - krzyknął ktoś.
Brunet nie zareagował.
- Hej, Harry!
Dalej nic.
- Harry!
- Co?
- Wstawaj!
- Odczep się! - warknął i przekręcił się na drugi bok. Nie dane mu było zasnąć, bo ktoś złapał go za ramię i mocno nim potrząsnął.
- Ocknij się wreszcie!
 Harry niechętnie otworzył oczy, przeciągnął się i dopiero wtedy zaczął wszystko rejestrować.
- Mike! Co robisz w moim łóżku!? - krzyknął przerażony.
- Słucham? - Blondyn się zaśmiał. - Ja? W twoim?
- Chyba nie ja. Nie wpakowałbym się nagi do twojego łóżka. - Harry spojrzał na przyjaciela, próbując się nie zaśmiać. - Zresztą, co ja mówię? W ogóle bym nie wskoczył ci do łóżka, nie gustuje w chłopakach.
- Jesteś nagi? - zapytał Mike i wykonał ruch, których świadczył o tym, że naprawdę chciał to sprawdzić.
- Mike! - krzyknął. Nie takiej reakcji się spodziewał. - Jakkolwiek schlebia mi to, że marzysz o zobaczeniu mojego ciała, to naprawdę mógłbyś już iść do siebie.
- Harry, wierz mi, że to nie ja pomyliłem łóżka. - Mike uśmiechnął się złośliwie.
Brunet rozejrzał się i z przerażeniem stwierdził, że chłopak miał rację. Ponieważ nigdy nie znajdował się w takich sytuacjach, nie wiedział, jak powinien się teraz zachować. Poczuł się zażenowany i to wystarczyło, żeby zrobił się czerwony.
- Idę do łazienki - powiedział, chcąc w ten sposób wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Szybko wyskoczył z ciepłego łóżka i pobiegł w stronę drzwi.
- Okłamałeś mnie! - krzyknął Mike.
Harry zatrzymał się w połowie kroku.
- W związku z czym?
- Powiedziałeś, że jesteś nagi!
- Och, zamknij się! - warknął Harry i trzasnął drzwiami. Po chwili usłyszał jeszcze głośny śmiech swojego współlokatora.
Sytuacja była naprawdę niezręczna. Nie potrafił spojrzeć Mike'owi w oczy, więc nie spieszyło mu się z wróceniem do pokoju. Każdą czynność wykonywał jak najdłużej się dało, byle tylko choć chwilę opóźnić powrót.
Poza tym w głowie zagnieździła mu się myśl, która nie dawała mu spokoju. Miał wrażenie, że w towarzystwie blondyna zawsze robił coś niepożądanego. Chociaż byli przyjaciółmi i takie rzeczy działy się mimo ich woli, to i tak takie sytuacje były żenujące i przytłaczające.
 Pół godziny później, kiedy Harry zrobił już wszystko, co mógł, ubrał się i wyszedł z łazienki.
- Czekać na ciebie? - zapytał Mike'a, ale nie spojrzał na niego.
- Nie musisz.
Harry wzruszył ramionami i wyszedł z sypialni. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie było mu to na rękę. Potrzebował chwili, żeby przyzwyczaić się do gafy, którą popełnił. Na szczęście zobaczył, że Hermiona siedziała w jednym z foteli, dlatego ruszył w jej stronę. Liczył, że rozmowa z przyjaciółką wybije mu z głowy niepożądane myśli.
- Hej, spałaś w ogóle? - zażartował.
- Cześć, Harry! - Uśmiechnęła się. - Oczywiście, że tak. Chciałam tylko sprawdzić esej na obronę - dodała.
- To dobrze. - Harry kiwnął głową. - Już się bałem, że dzisiaj będę musiał siłą zaciągnąć cię na górę i skończy się to tym, że przykuję cię do łóżka - dodał. Jego żart się udał, bo jakieś piątoklasistki zaczęły się śmiać, kiedy tylko usłyszały jego słowa.
Hermiona odwróciła się w ich stronę i cmoknęła z dezaprobatą.
- A te już mają jakieś brudne skojarzenia. - Pokręciła głową.
- To co? - Wzruszył ramionami. - Niech sobie myślą. Zresztą nie ma w tym niczego złego.
- Owszem, oprócz masochistycznych fantazji piętnastoletnich dziewczyn.
Harry zaśmiał się głośno.
- Zachowujesz się, jakbyś planowała do śmierci żyć w celibacie. - Uśmiechnął się. - To normalne, że we wszystkim doszukują się podtekstów seksualnych. Wiesz, dojrzewanie, burza hormonów i te sprawy.
- No wiesz! - prychnęła Hermiona. - To niczego nie tłumaczy. Jakoś ty nie chwalisz się swoimi podbojami albo dzikimi fantazjami.
Harry ponownie się zaśmiał. Nie przywykł do Hermiony, która brnęła w takie tematy.
- Bo czekam na tę jedyną.
- Dobra, zmieńmy temat, bo zaczynasz się ślinić. - Tym razem to Hermiona się zaśmiała.
- Bardzo śmieszne...
- Czołem. - Podszedł do nich Mike. - Idziemy na śniadanie?
- Jasne.
- Poczekajcie - powiedział Harry, dostrzegając jeszcze kogoś. - Ginny, idziesz z nami? - krzyknął do dziewczyny, która akurat zeszła ze schodów.
- Pewnie!
Niedługo potem we czwórkę dotarli do Wielkiej Sali. Po drodze spotkali Rona, który towarzyszył niezbyt zadowolonej Lavender. Zlekceważyli go, chociaż dziewczyny musiały włożyć w to mnóstwo wysiłku. Niemniej jednak i im się to udało.

* * *

Minęły dwa dni. Upłynęły spokojnie i niezwykle zwyczajnie - żadnych kłótni, bójek, dzikich scen zazdrości, ani niczego innego, co było tak charakterystyczne dla Hogwartu.
 Był piątek. Harry siedział na transmutacji i słuchał wykładu profesor McGonagall.
- Musicie pamiętać o odpowiednim ruchu nadgarstka, bo inaczej zaklęcie się nie uda! - Nauczycielka mówiła z pasją. Widać było, że kocha swój przedmiot i chce jak najlepiej przekazać swoją wiedzę. - Panie Bladock, proszę to zostawić! - Niespodziewanie krzyknęła.
Upomniany chłopak, usłyszawszy swoje nazwisko, podskoczył na krześle i oblał się delikatnym rumieńcem. Nauczycielka spojrzała na niego groźnie, lecz po chwili wróciła do swojego wykładu.
- Dobrze, teraz wasza kolej. - Uczniowie niechętnie sięgnęli po różdżki. - Naprawdę, transmutowanie guzika w zapałkę nie jest czymś trudnym! - dodała, nie dostrzegając zbytniego entuzjazmu.
Po tych słowach w klasie zapanował gwar. Ciszę zakłóciły głosy uczniów, którzy próbowali rzucić zaklęcie. Było to nieuniknione, gdyż niewielu z nich opanowało zaklęcia niewerbalne na tyle, aby używać ich na każdej lekcji.
Harry siedział razem z Mikiem i również próbował wyczarować zapałkę. Niestety nie udawało mu się, tak samo jak blondynowi.
- To jest bez sensu! - Zdenerwował się po kolejnej nieudanej próbie. - Coś jest nie tak z tym zaklęciem! - Spróbował jeszcze raz, ale z takim samym skutkiem. - Poddaję się! - stwierdził. Teraz był już naprawdę wkurzony i stracił cały zapał, dlatego położył swoją różdżkę na pulpicie ławki i rozsiadł się wygodniej na krześle.
- Daj spokój. - Mike zaśmiał się, cały czas próbując sprostać zadaniu postanowionemu przez profesor McGonagall. -W końcu ci się uda.
- Nie mam już siły, jestem zmęczony i chcę spać! - powiedział Harry, po czym głośno ziewnął.
- Panie Potter! Proszę ćwiczyć, bo dostanie pan szlaban! - Profesor McGonagall nieoczekiwanie pojawiła się za ich plecami.
Harry podskoczył, niespodziewanie słysząc reprymendę. W tym samym momencie rozległ się również dźwięk tłuczonego szkła. Okazało się, że w jakiś dziwny sposób kielich, który dotychczas stał na biurku nauczycielki, rozsypał się w drobny mak.
- Świetna próba, ale nie wymiga się pan od zadania, panie Potter - stwierdziła profesor McGonagall, od niechcenia machając różdżką i naprawiając uszkodzony przedmiot.
- Słucham? - Otworzył ze zdziwienia usta. - Ale to nie było specjalnie - dodał, ponownie sięgając po różdżkę.
- Jak to? - spytał. - Nie użyłeś różdżki? - Wyglądała na zdziwioną.
- Nie, przecież dopiero wziąłem ją do ręki - odpowiedział. - To mam rzucić to zaklęcie, czy dalej będziemy dyskutować? - Zaśmiał się.
- Panie Potter! - krzyknęła wzburzona McGonagall, ale widać było, że kąciki jej ust delikatnie zadrżały. - Proszę, niech pan zademonstruje swoje zdolności, które liczę, że będą tak samo dobre, jak pana język.
Mike zaśmiał się, a Harry przewrócił oczami. Machnął różdżką i pomyślał zaklęcie, jednakże nic się nie stało.
- Wykonuje pan błędny ruch na samym początku, dlatego nie ma żadnego efektu. Proszę się przyjrzeć. - Profesor McGonagall transmutowała kilka guzików. - Proszę spróbować jeszcze raz.
Harry nastawił się już, że nic z tego nie wyjdzie, dlatego niechętnie rzucił zaklęcie. Ogromnie się zdziwił, gdy tym razem mu się udało i na ławce pojawiło się kilkanaście zapałek.
- Świetnie, pięć punktów dla Gryffindoru! - oznajmiła McGonagall. - Skoro ci się udało, to możesz przeczytać kolejny rozdział.
- Dobrze, pani profesor - odpowiedział, wciąż zaskoczony, że wreszcie rzucił zaklęcie.
Pół godziny później, kiedy lekcja dobiegała końca, czytał rozdział, w którym omówiono zasady, jakich powinno się przestrzegać przy transmutowaniu większych przedmiotów, na przykład mebli. Kończył już czytać akapit, gdy zabrzmiał dzwonek.
- Proszę o chwilę uwagi! - krzyknęła nauczycielka, kiedy uczniowie zaczęli zbierać się do wyjścia. - Na przyszły tydzień opiszcie mi sposób działania poznanego dzisiaj zaklęcia i jego ograniczenia. Na następnej lekcji chciałabym również zobaczyć efekty u tych, którym dzisiaj nie wyszło. Teraz możecie iść! - powiedziała.

* * *

Harry i Mike właśnie wracali do wieży, aby odnieść swoje rzeczy i odpocząć po lekcji.
- Brakuje mi jakiejś imprezy. Tu zawsze jest tak sztywno? - zapytał Mike, przyglądając się mijanym po drodze obrazom.
- No wiesz! - Harry udał oburzonego, jakby komentarz dotyczył bezpośrednio jego osoby. - Nie, nie zawsze. Czasami urządzamy jakąś imprezę, jeśli uda nam się wygrać jakiś mecz - dodał.
- To musi być jakaś specjalna okazja? Nie można się tak po prostu napić? Powiedzmy z okazji rozpoczęcia weekendu?
- Tobie tylko jedno w głowie. - Harry pokręcił głową. - Czuję się, jakbym rozmawiał z alkoholikiem. - Uśmiechnął się, kiedy Mike nieznacznie się skrzywił. - Starsze roczniki bawią się częściej, ale nie wiem, czy załatwiają sobie jakiś alkohol.
- To trzeba będzie coś zorganizować - powiedział Mike. Ponieważ w jego oczach pojawiły się iskierki determinacji i ekscytacji, Harry postanowił ostudzić jego zapał.
- Poczekaj do przyszłego tygodnia, okej?
- Dlaczego?
- Organizuję eliminacje do drużyny Gryffindoru. Zwykle przychodzą rozszalałe tłumy, więc będę to musiał jakoś odreagować. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ludzie potrafią być wkurzający! Chcą startować, chociaż dobrze wiedzą, że się nie nadają i tylko marnują czas! - Zmarkotniał na samą myśl o tym, co go czeka. - Obiecuję, że po naborze się z tobą napiję.
- No dobra, chyba warto poczekać. - Mike zaśmiał się głośno, bo już sobie wyobraził, co się będzie wówczas działo. Harry na trzeźwo był szalony i nieobliczalny, a co dopiero, kiedy był wstawiony.
W tym czasie przeszli kolejny korytarz. Ponieważ Harry myślał nad planem eliminacji, nie za bardzo kontaktował z rzeczywistością, przez co wpadł na kogoś. Uderzenie było na tyle silne, że brunetka zachwiała się i wypuściła z rąk książki.
- Przepraszam - powiedział Harry, przytrzymując dziewczynę. - Zostaw, ja to zrobię. - Zaczął zbierać porozrzucane przedmioty.
- Dzięki - odpowiedziała brunetka i dopiero teraz na niego spojrzała. - O, Harry! Nie poznałam cię!
Szczerze powiedziawszy Harry też jej nie poznał. Poszkodowaną dziewczyną była Cho, jego była dziewczyna.
- Hej, co u ciebie? - zapytał, ignorując rumieniec, który pojawił się na twarzy Krukonki.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie, a zarazem uwodzicielsko. - A to kto? - Przeniosła spojrzenie na Mike'a.
- To mój przyjaciel, Mike. - Zwrócił się do dziewczyny. - Mike, to Cho.
- Cześć - powiedzieli równocześnie.
 - A co u ciebie? - zapytała brunetka, zwracając się do Harry'ego.
 - Świetnie - odpowiedział tylko. - Wiesz, fajnie było się z tobą spotkać, ale naprawdę muszę już iść.
- Och, w porządku - mruknęła Cho, wyraźnie markotniejąc. Próbowała ukryć swoje emocje, ale nie za bardzo jej to wychodziło, dlatego pożegnała się z chłopakami i ruszyła w stronę swojego dormitorium. Zrobiła jednak tylko kilka kroków, po czym zatrzymała się i odwróciła.
- Harry?
- Tak? 
- Czy moglibyśmy zamienić jeszcze dwa słowa? Na osobności? - dodała.
Harry przeniósł wzrok na Mike'a i uniósł brwi, czekając na jego odpowiedź. Blondyn kiwnął głową.
- Będę w pokoju - powiedział jeszcze i samotnie ruszył do wieży Gryfonów.
- O co chodzi? - zapytał Harry, kiedy Mike był już na tyle daleko, że nie mógł usłyszeć ich rozmowy.
- Ja… chciałam się zapytać, czy wybaczysz mi to, co zrobiłam w zeszłym roku?
Harry przez chwilę milczał, gdyż nie spodziewał się usłyszeć właśnie takiego pytania.
- Tak naprawdę już ci wybaczyłem, bo wiem, że zawiniła Marietta, nie ty.
- Naprawdę? - Cho uśmiechnęła się szeroko. - A czy…? - Urwała w połowie zdania.
- Śmiało.
- No wiesz…
Harry uniósł brwi, udając, że niczego się nie domyślał. Tak naprawdę wiedział, o co dziewczyna chciała się zapytać. Dotarło to do niego w momencie, w którym Krukonka poprosiła, żeby zostali sami.
- Wybacz, ale nie rozumiem - droczył się z dziewczyną.
Tym razem Cho nic nie powiedziała. Chyba wyczuła dobry nastrój Harry'ego, więc niepewnie zbliżyła się do niego, cały czas patrząc mu w oczy, i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
Nie wyczuwając oznak sprzeciwu, zaangażowała się jeszcze bardziej. Jej śmiałość doprowadziła do tego, że Harry rozchylił usta i pozwolił jej pogłębić doznania. Chwilę później sam przejął inicjatywę i lekko przyparł ją do ściany.
Cho była podekscytowana. Ponownie odżyła w niej nadzieja, że Harry zostanie jej chłopakiem. Niezwykle ją to cieszyło, gdyż myśl o ich zeszłorocznych doświadczeniach, sprawiała jej tylko ból. Miała straszne wyrzuty sumienia, gdyż wiedziała, że to ona zawiniła i to przez nią ich związek się rozpadł. Wszystko zaczęło się psuć od momentu, kiedy zrobiła się zazdrosna o Granger. Nie mogła sobie tego wybaczyć! Szczególnie, że Harry zawsze jej powtarzał, że szatynka była tylko jego przyjaciółką.
Po kilku niezwykle namiętnych chwilach oderwali się od siebie, żeby zaczerpnąć tchu. Oboje lekko dyszeli, a Cho miała dodatkowo na twarzy kwieciste rumieńce.
- Czy to znaczy, że się zgadzasz? - zapytała.
- Nie. - Harry zrobił poważną minę i odsunął się od Krukonki. - Chciałem się tylko zabawić - dodał grobowym tonem.
Przez chwilę utrzymywał kamienny wyraz twarzy, jednakże widząc ból w oczach dziewczyny, uśmiechnął się.
– Wyluzuj, żartuję. Myślisz, że gdybym nie dał nam drugiej szansy, to odwzajemniłbym pocałunek?
- Masz rację. - Cho również się uśmiechnęła. - Po prostu bałam się, że wszystko zaprzepaściłam. A naprawdę chciałabym spróbować jeszcze raz i sprawdzić, czy do siebie pasujemy.
- Ale mam pewien warunek.
- Jaki?
- Lepiej dobieraj sobie przyjaciół.
Krukonka była zaskoczona. Spodziewała się czegoś innego. Bardziej skłaniała się do tego, że Harry zacznie ją ostrzegać, że nie zniesie kolejnych scen zazdrości. 
- W porządku - zgodziła się.
- W takim razie chodź, odprowadzę cię do dormitorium - powiedział Harry, po czym złapał brunetkę za rękę.

* * *

Harry przeszedł przez dziurę pod portretem. Zmierzał w kierunku schodów, gdy na jego drodze pojawiła się Hermiona.
- Gdzie byłeś?
- A co to? Jakieś przesłuchanie? - Szatynka zmrużyła oczy. - Musiałem coś załatwić - odrzekł wymijająco. Nie podobało mu się, że dziewczyna starała się wtrącać do każdego aspektu jego życia. Rozumiał, że byli przyjaciółmi, ale bez przesady. 
W tym czasie Hermiona uważnie się mu przyglądała. Było to na tyle nieprzyjemne uczucie, że Harry się wzdrygnął.
- Przestań! - warknął. - Mam wrażenie, jakbyś robiła mi rentgen! - dodał z wyrzutem.
Hermiona klasnęła w dłonie.
- Ach! Czyli coś ukrywasz! - krzyknęła triumfalnie.
Harry przewrócił oczami.
- Daj spokój, niczego nie ukrywam.
- Harry, znam cię wystarczająco długo, więc nie wciskaj mi kitu, okej? - Uśmiechnęła się.
- O nie! - zaprotestował. - W ten sposób niczego nie zyskasz! Nie będziesz mi się tu przymilnie uśmiechać.
- Chciałbyś mi coś powiedzieć? - Hermiona przeszła samą siebie i zaczęła trzepotać rzęsami. To już była drobna przesada i Harry wybuchnął głośnym śmiechem.
- Proszę cię, nie rób tego więcej! - Wciąż krztusił się ze śmiechu. - Wiesz co, czasami cię nie poznaję - dodał.
- Nie zmieniaj tematu!
- Nic ci nie powiem, więc daj mi spokój. - Uśmiechnął się, bo wiedział, że w ten sposób jeszcze bardziej pobudzi ciekawość przyjaciółki. Miał rację, Hermiona połknęła haczyk, więc postanowił zdradzić maleńką cząstkę prawdy.
- Nie robiłem niczego niestosownego. - Ponownie się uśmiechnął, widząc, że przyjaciółka zaczęła się trząść z ciekawości. Zawsze tak reagowała, kiedy czegoś nie wiedziała i nie miała możliwości, żeby się tego dowiedzieć. - Chyba - dodał i ruszył do swojej sypialni.
- Harry! - krzyknęła szatynka, ale chłopak nie zareagował. - On jest niemożliwy – zwróciła się do Ginny.
- Daj spokój, popadasz w jakąś paranoję - stwierdziła. - Harry jest dużym chłopcem i na pewno wie, co robi.
Hermiona nie odpowiedziała i po chwili wróciła do swojej pracy domowej.

* * *
                                                                                    
Gdy tylko Harry wszedł do pokoju, Mike postanowił od razu zbombardować go pytaniami.
- I jak było?
Brunet zatrzymał się w pół kroku.
- Ale co? - zapytał, udając niezrozumienie.
- Nie udawaj głupiego! - warknął Mike. Czasami skrytość Harry'ego niezmiernie go irytowała. - Czego chciała Cho? - dopytywał się.
- Niczego szczególnego. Po prostu postanowiła powspominać stare lata.
- Ej, nie bądź taki!
Harry przewrócił oczami i poszedł do łazienki. Wiedząc, że Mike prawdopodobnie i tu będzie próbował go przesłuchiwać, zablokował drzwi.
- Hej! Otwórz te cholerne drzwi! - krzyknął blondyn.
Harry zaśmiał się i wszedł pod prysznic.

* * *

Następnego dnia Harry czekał na Cho pod pokojem wspólnym Ravenclawu. Kilka minut stał w samotności, aż w końcu przejście się otworzyło i pojawiła się w nim brunetka. Nie spodziewała się spotkać Harry'ego, ale uśmiechnęła się, gdy tylko go zobaczyła. Od razu podbiegła do niego i namiętnie go pocałowała.
- To co, idziemy na śniadanie? - zapytała, kiedy oderwali się od siebie
- Jasne! - Harry przystał na tę propozycję, gdyż oczekiwanie na dziewczynę sprawiło, że zrobił się naprawdę głodny. - Zdajesz sobie jednak sprawę, że za chwilę staniemy się głównym tematem plotek w całym Hogwarcie?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się i mocniej ścisnęła jego dłoń. - Już się do tego przyzwyczaiłam i myślę, że ty również. - Harry kiwnął głową, po czym objął Cho i razem ruszyli na śniadanie.
Po drodze nie spotkali nikogo, więc wieść o tym, że Harry Potter i Cho Chang byli parą, nie obiegła jeszcze szkoły. Z tego powodu Harry'emu przyszedł do głowy pewien pomysł.
- Masz ochotę na mały pokaz? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem, powstrzymując Krukonkę przed wejściem do Wielkiej Sali.
- Z tobą? Zawsze! - odpowiedziała i z uwagą zaczęła słuchać, na czym polegał plan Harry'ego.
Chwilę potem samotnie weszła do środka. Ruszyła w kierunku stołu Krukonów i zajęła swoje miejsce. Nie mogła doczekać się reakcji innych. Wiedziała, że wybuchnie prawdziwy chaos.
Jeżeli miała być szczera, to tak naprawdę w ogóle się temu nie dziwiła. Wszyscy znali jej krótką, aczkolwiek emocjonującą znajomość z Harrym. Ponieważ nie skończyła się ona dobrze, a samo rozstanie było dość brutalne, ona również do końca nie wierzyła, że znowu są razem. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że była najładniejszą dziewczyną w szkole - przynajmniej w swoim mniemaniu - i mogła mieć każdego.
Natomiast Harry to była zupełnie inna bajka. Co prawda zawsze wzbudzał zainteresowanie, lecz dzięki swojej stanowczej metamorfozie, stanął na najwyższym podium. Kto by pomyślał, że taki efekt mógł zapewnić zakup nowych ubrań? Oprócz tego, że zielonooki Gryfon wyglądał nieziemsko, to w końcu można było dostrzec jego sylwetkę. Do tej pory Cho nie zwracała na to uwagi. Jednakże teraz, kiedy Harry nosił bardziej dopasowane ubrania, od razu dostrzegła jego mięśnie.
Gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, przerwała swoje rozmyślania. Wiedziała, że to Harry wszedł do sali, dlatego musiała się skoncentrować. Zgodnie z planem miała udać zdziwioną.
- Cho? - Usłyszała cichy głos i poczuła na ramieniu czyjś dotyk. Była przerażona, że zaczepił ją ktoś inny, jednocześnie psując plany jej i Harry’ego.
Kiedy odwróciła się w kierunku natręta, zobaczyła tylko swojego chłopaka. W tej chwili nie musiała udawać zaskoczonej, bo naprawdę tak się czuła. Nie spodziewała się, że Harry potrafi tak doskonale grać.
Chciała coś powiedzieć, jednakże nie zdążyła, gdyż Harry swoimi ustami zakrył jej wargi. Było to tak przyjemne doznanie, że od razu poddała się chwili. Ponieważ chłopak naprawdę wspaniale całował, z jej gardła wydobył się cichy jęk rozkoszy.
Chwilę potem oboje wiedzieli, że osiągnęli swój cel. Świadczył o tym brzdęk spadających sztućców i stopniowo narastający gwar. Domyślając się, że trafili już na języki większości uczniów, oderwali się od siebie i wybuchnęli głośnym śmiechem. Z ciekawością zaczęli rozglądać się po sali.
Większość osób zawzięcie dyskutowała ze swoimi sąsiadami, co chwilę spoglądając w ich stronę. Niektóre dziewczyny i nawet niektórzy chłopcy - co jeszcze bardziej niezwykłe - patrzyli na Cho z nienawiścią. Krukonka nie przejęła się tym i poświęcała czas wyłącznie swojemu chłopakowi.
- Myślę, że nam się udało - powiedział Harry. - Nawet nauczyciele są zdziwieni. - Zaśmiał się.
- Tak, widzę. Szczególnie Snape. - Skrzywiła się nieznacznie. - Z kolei Dumbledore wygląda na zadowolonego.
- Och, wiesz, on tak ma. - Harry pokręcił głową, nieznacznie się uśmiechając. - Mniejsza o niego, powiedz, na co masz ochotę? - zapytał.
Cho uśmiechnęła się. Nie spodziewała się, że brunet tak bardzo wczuje się w rolę idealnego chłopaka. Nie miała jednak czasu na dalsze rozmyślania, gdyż Harry wciąż czekał na jej odpowiedź. Tym razem od razu mu jej udzieliła.
Kilka minut później wpadli na kolejny pomysł i postanowili zrobić z siebie jeszcze bardziej słodką parę. Żeby osłodzić atmosferę między sobą, zaczęli się nawzajem karmić. Co prawda takie zachowanie nie było w ich stylu, ale czego się nie zrobi, żeby utrzeć komuś nosa?
Harry tak bardzo zajął się swoją dziewczyną, że nie zauważył zniesmaczonych spojrzeń, jakie wysyłali w jego stronę niektórzy uczniowie. Jedną z takich osób był Draco Malfoy, który starał się ukryć swoje emocje.
Ślizgon był zdenerwowany i zły. Wiedział, że teraz Harry już całkowicie będzie go ignorował. Nie podobało mu się to, gdyż psuło to jego plany o pojednaniu. I tak było to trudne, bo zdawał sobie sprawę, że Gryfon z własnej inicjatywy nie wyciągnie do niego ręki. W końcu byli wrogami, przynajmniej w mniemaniu Harry'ego.

~ ~ ~ ~

Na samym początku chciałbym przeprosić. Mimo że ostrzegałem o opóźnieniu, to wiem, jak bardzo irytuje czekanie na kolejny rozdział. Szczególnie w momencie, w którym dany rozdział był zapowiedziany na konkretny termin. No cóż, nie spodziewałem się, że będę miał tak dużą obsuwę, dlatego jeszcze raz przepraszam. Ponieważ nie chcę, żeby takie sytuacje powtarzały się częściej, zdecydowałem, że będę robił aktualizacje trochę rzadziej, tj. raz na dwa tygodnie, a nie na tydzień. 
Teraz czas na podziękowania :) Seya, dziękuję za sprawdzenie tego rozdziału. Jesteś niezastąpiona. 
Jeszcze raz chciałbym podziękować za dwa komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem.
Maja: Dziękuję za komplement :) Jeśli chodzi o Draco, to sytuacja jest prosta. Chce pogodzić się z Harrym, ale robi to w dziwny i pokręcony sposób. Harry myśli, że jest to jakaś pułapka, więc jest wrogo nastawiony. Jeszcze przez jakiś czas ich relacje będą skomplikowane, ale w pewnym momencie wszystko zacznie się układać. 
Joanna: O tak, nie ma to jak dobry nauczyciel, prawda? :D Jak napisałem wyżej, sytuacja pomiędzy Draco a Harrym zacznie się w końcu zmieniać. Musiałem pokazać, że Hermiona nie jest doskonała i też popełnia błędy. :) Harry natomiast się zmienił, zaczął przykładać się do nauki i używać mózgu, więc będą mu się zdarzały takie sytuacje :D No i Ron... Już kiedyś pisałem, że nie przepadam za nim, więc nie będę dla niego pobłażliwy. Poza tym mogę tylko napisać, że jeszcze długo niczego nie zrozumie.
Na koniec chciałbym się jeszcze zapytać, jak podoba się Wam nowy wygląd bloga? :D

17 komentarzy:

  1. Kompletnie nie mam pojęcia jakim cudem umknął mi poprzedni rozdział... O.o jedyny plus twego, że dzisiaj przeczytałam dwa :D
    Od razu rzucił mi się w oczy wygląd bloga. Powiem Ci, że według mnie poprzedni był o wiele lepszy. Ten trochę kłuje w "oczy-jeszcze-nie-grafika", ale to tylko moje zdanie. Jak Tobie się podoba, to spoko ; )
    Pora na rozdział. Ciekawi mnie, co znaczy ten sen, bo nie wierzę, że był przypadkowym zapychaczem... No i to, co mnie chyba najbardziej zaskoczyło. Harry i Cho?! Pojechałeś, nie wiele opowiadań spotykam, gdzie oni znów byli razem. Fajny pomysł :D
    Wciąż czekam, aż się rozwinie relacja Draco-Harry.
    I w sumie chyba tyle chcę dzisiaj powiedzieć... :D
    Pozdrawiam, Ruciakowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wgl to ja zajmuję się grafiką i szablonami, wiec w razie czego służę pomocą :D

      Usuń
    2. Sen może nie był zapychaczem, ale na razie nie ma głębszego znaczenia. Może kiedyś coś z niego wyniknie, ale na razie sam nie wiem :) Jednakże mógłbym długo rozwodzić się nad jego prostymi znaczeniami. Powiedziałbym, że ten fragment był odzwierciedleniem obaw Harry'ego. W końcu ma przed sobą trudne zadanie, bo czeka go starcie z Voldemortem. Boi się, bo nie wie, jak potoczą się jego losy i właśnie sen to pokazuje. Harry niczego nie widział, nie wiedział gdzie był itd. Czyli nie mógł przewidzieć tego, co się wydarzy, tak samo, jak nie może przewidzieć wydarzeń w realnym życiu. Poza tym mieliśmy okazję zauważyć jego tęsknotę za rodzicami.
      Jeśli chodzi o relacje Harry/Draco, to powoli zbliża się już moment kulminacyjny. Jeszcze trochę cierpliwości :D
      Szanuję Twoje zdanie i nie będę go kwestionował. W końcu o gustach się nie dyskutuje :) Ja na razie jestem zadowolony z takiego wyglądu i nie zamierzam niczego zmieniać. Ale dziękuję za propozycję. :) Jeśli kiedyś postanowię coś zmienić, to z chęcią skorzystam z pomocy, bo przyznaję się, że w tej kwestii jestem całkowicie zielony.:) Poza tym brakuje mi cierpliwości do różnych programów np. do Photoshopa. xd

      Usuń
    3. A ja już myślałam, że ma jakieś głębsze znaczenie.. O.o
      Do osób cierpliwych nie należę, ale spokojnie czekam, bo jestem ciekawa jak pokierujesz ich znajomością :D
      Heh, photoshop nie jest taki straszny.. No pod warunkiem, ze lubi się w nim pracować, a to już nie każdy.. xd

      Usuń
  2. Zaskoczyłeś mnie w tym rozdziale nie spodziewałam się że po łączysz Harrego z Cho , z kąt ty bierzesz te pomysły w każdym rozdziale coś nowego i zaskakującego . Dziękuję bardzo za dedykt i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział życzę weny i pozdrawiam Majka

    P.S. moim zdaniem poprzedni wygląd strony był lepszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wiele źródeł, z których czerpię pomysły. Czasami coś przychodzi mi do głowy samo z siebie, czasami zainspiruje mnie jakiś film lub książka, a czasami po prostu życie :)

      Usuń
  3. A moim zdaniem ten wygląd jest lepszy od poprzedniego. Przynajmniej wyraża w pewien sposób Ciebie.:) No i nie można zaprzeczyć, że jest oryginalny. Poza tym wygląd bloga jest teraz mroczny, co jest dosyć symboliczne, jeśli chodzi o fabułę opowiadania. Harry obecnie jest dosyć beztroski, co widać w każdym kolejnym rozdziale, ale dzięki nowemu szablonowi pamiętamy, że gdzieś tam nadal czai się Voldemort.:)
    Jeśli chodzi o sam rozdział, to właściwie wiesz już, co myślę. Absolutnie nienawidzę myśli, że Harry i Cho są razem. No normalnie mnie zemdliło przy scenie ich "miziania" się. Poza tym odnoszę nieodparte wrażenie, że Cho jest totalnie pustą, wyfiokowaną lalą. Nie lubiłam jej w oryginale i nie lubię jej u Ciebie. Ale zdaje się, że mniej więcej taki efekt chciałeś uzyskać, więc prawdopodobnie jest OK.:)
    Hermiona też już mnie denerwuje. Niech się zajmie swoimi sprawami. Czy jej się wydaje, że ona ma nad Harry jakąś władzę, która upoważnia ją do wściubiania nosa w każdy aspekt jego życia? No poważnie, niech się dziewczyna ogarnie, bo ją też znienawidzę.;p
    No i sen. Dziwny sen. Ale mam wrażenie, że on odzwierciedlał niejako pragnienia i lęki Harry'ego.
    Uwielbiam relację Harry'ego z Mikiem. No po prostu mnie rozwalają chłopaki.:D
    I jestem ogromnie ciekawa, co teraz zrobi Draco. Aż mi go normalnie szkoda. Przypomina mi zbitego psiaka, którego nikt nie chce przytulić.xd

    PS Chciałam Cię jeszcze uprzejmie poinformować, że zostałeś nominowany do The Versatile Blogger Award.:) Więcej informacji znajdziesz u mnie na blogu: http://harry-i-tom-yaoi.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami mnie po prostu przerażasz xd Mam wrażenie, że czytasz ze mnie jak z otwartej księgi.:) Idealnie trafiłaś z pierwszą częścią wypowiedzi i myślę, że sam nie mógłbym lepiej wyrazić tego, dlaczego blog wygląda teraz tak, a nie inaczej :D Dokonałaś również poprawnej interpretacji snu. :)

      Usuń
  4. Dziękuję to bardzo miłe z twojej strony
    Tak szczerze to jest to pierwsze opowiadanie pod ktorym regularnie zamieszczam komentarze.
    Co to było na transmutacji? Wina Harry'ego czy próba odwrócenia uwagi? Zabawna była poranna sytuacja z łóżkiem :) Sen Harry'ego - nie wiem czy powinnam widzieć w tym ukryte znaczenie. Pomiędzy Harry'm a Mikiem pojawia się przepaść. To już nie jest to co było w wakacje. Nie jest to fajne. I jeszcze związek z Cho.

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia naprawdę świetna i choć znalazłam ją dziśaj to tak mnie wciągnęła że z niecierpliwością oczekuję następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bylam,przeczytalam i wiesz,ze mi sie podoba:) Czekam na ciag dalszy:)

    L.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    o tak to wylądowanie Harrego w łóżku Mikea genialne, no i ponownie chodzi z Choo, cieszę się bardzo, że Draco jednak nie zrezygnował z prób pojednania, och chciałabym eliksiry i ponowne utarcie nosa Snapowi ;]
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooooch nie, Harry i Cho? :c Wyjątkowo nie lubię tej dziewczyny.Mam nadzieję, że to szybko się rozpadnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Harry z Cho... Kurczę
    ..ona jakoś mi do niego nie pasuje. Taka placzka... Szczerze mówiąc ją osobiście nie miałabym nic przeciwko gdybyś złączyl go z Hermiona. Ona ma charakterek i pazurki, których brakuje krukonve..
    Malfoy i jego podchody...no jak dziecko;)

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniały rozdział, to wylądowanie Harrego w łóżku Mike’a było genialne, no i co? ponownie chodzi z Choo, bardzo cieszę, że Draco jednak nie zrezygnował z prób pojednania się, chciałabym aby znów były eliksiry i ponowne utarcie nosa Snapowi ;]
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń