niedziela, 16 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ XVI


Następnego dnia Harry starał się nie myśleć o wieczornej rozmowie z Draco. Dał Ślizgonowi do zrozumienia, że nie ma ochoty tworzyć z nim żadnych relacji i miał nadzieję, że chłopak dostosuje się do jego prośby i przestanie go zaczepiać. Jeśli nie, to spotka go obojętność, bo on miał zamiar wytrwać w swoim postanowieniu. Ponadto uznał, że nadszedł czas, żeby zakończyć ich słowne utargi. Uważał, że w ich wieku było to dziecinne, poza tym miał na głowie dużo ważniejsze sprawy. To im chciał się poświęcić, a nie bezsensownym sporom z Malfoyem.
Kiedy opuszczał sypialnię, Mike jeszcze spał. Już chyba wszyscy wiedzieli, że chłopak lubił do późna wylegiwać się w łóżku, więc Harry nawet nie próbował go budzić. Wciąż miał w pamięci ich ostatnie drobne zatargi, których nie chciał powtarzać. W drodze do Wielkiej Sali nie spotkał ani Hermiony, ani Ginny, więc śniadanie jadł w samotności. Było mu to jednak na rękę, bo mógł w spokoju przemyśleć różne sprawy.
Gdy skończył posiłek, przyjaciele nadal się nie pojawili, więc udał się do biblioteki. W ostatnim czasie często tam chodził, jeśli miał choć chwilę wolnego. Sam się sobie dziwił, ale miejsce to stało się jego oazą spokoju i ciszy.
Kiedy przesiadywał w królestwie pani Pince i nie odrabiał sterty prac domowych, przechadzał się między regałami i obserwował innych uczniów. Dawniej nie zwracał na nich zbytniej uwagi, dlatego teraz był zaskoczony swoimi spostrzeżeniami. Okazało się, że największej grupy wcale nie tworzyli Krukoni, lecz Ślizgoni.
Po dokładniejszym zastanowieniu się doszedł do wniosku, że w ogóle nie powinien się temu dziwić. W końcu Ślizgoni też byli uczniami i także musieli się uczyć. Poza tym sam był najlepszym przykładem, że nie powinno się oceniać ludzi po pozorach. Gdyby w ubiegłym roku ktoś powiedział mu, że zacznie spędzać tyle czasu w bibliotece, to po prostu by go wyśmiał.
Gdy otrząsnął się z zadumy, wybrał sobie jakąś książkę i zajął ulubione miejsce w głębi pomieszczenia. Panował tam miły półmrok, więc nie musiał obawiać się niechcianych obserwatorów. Był niemal pewny, że nawet Hermiona nie zwróciłaby na niego uwagi. Chociaż akurat szatynki nie powinno się brać pod uwagę, bo kiedy tylko przekraczała próg biblioteki, to wpadała w trans i zapominała o całym świecie. Prawdopodobnie nie oderwałaby się od książek, nawet gdyby sam Voldemort zaatakował szkołę.
Ten dzień był jednak inny niż wszystkie dotąd. Tym razem Harry niezbyt długo cieszył się upragnioną samotnością i spokojem. Czytał właśnie drugi rozdział jakiegoś podręcznika, gdy niespodziewanie ktoś przysiadł się do jego stolika. Myśląc, że to któryś z jego przyjaciół, oderwał wzrok od książki i spojrzał na przybysza z uśmiechem.
- Czy ty masz jakieś problemy ze zrozumieniem tego, co się do ciebie mówi? - spytał cicho, nie mogąc uwierzyć, że po raz kolejny zaczepił go Malfoy.
- Doskonale cię zrozumiałem - opowiedział, opierając łokcie o blat stolika. Przyjrzał się jeszcze swoim wypielęgnowanym dłoniom i dopiero potem przeniósł na Harry'ego spojrzenie. - Zresztą nie błyszczysz inteligencją, więc nawet pierwszoroczniacy nie mieliby z tym trudności - dodał, bo nie mógł się powstrzymać. Naprawdę nie miał do Gryfona cierpliwości i czasami nie był wstanie ugryźć się w język. 
- Jeżeli przyszedłeś tu po to, żeby mi dogryzać, to wynoś się i nie marnuj mojego czasu.
- Wierz mi, że nie robię tego dla własnej przyjemności - odpowiedział niezgodnie z prawdą.
Harry zrobił taką minę, jakby prosił jakieś tajemnicze bóstwa o trochę cierpliwości, po czym zaznaczył miejsce, w którym skończył czytać. Zamknął książkę, odłożył ją na stolik i spojrzał Ślizgonowi  w oczy.
- Więc czego chcesz? - zapytał.
- Wytłumaczyć ci, co się ostatnio wydarzyło.
Harry zaśmiał się cicho.
- Nie interesuje mnie to - powiedział po chwili.
- Oczywiście. - Draco zrobił powątpiewającą minę. - Nie umiesz kłamać.
- Dobra, załóżmy, że jestem ciekawy, co się wydarzyło tamtego dnia. - Poddał się. - Ale myślisz, że uwierzę w twoja wersję?
- Nie masz wyboru - odpowiedział Malfoy i uśmiechnął się triumfalnie, bo poczuł, że Harry zgodzi się go wysłuchać. - Poza tym chciałbyś zapełnić luki w pamięci, mam rację?
Harry nie odpowiedział. Był rozdarty i miał w głowie prawdziwy mętlik. Z jednej strony czuł palącą potrzebę wysłuchania Ślizgona. W końcu nigdy nie znalazł się w sytuacji, kiedy to nie pamiętał tego, co robił. Bardzo interesowało go, co wydarzyło się w ten pechowy wieczór, dlatego postanowił zaryzykować i wysłuchać Malfoya.
- No dobra, mów.
Draco ponownie się uśmiechnął, a potem opowiedział całą historię od momentu, kiedy spotkali się na korytarzu, poprzez zderzenie ze zbroją i ukrycie się przed Filchem, a kończąc na zaśnięciu w kwaterach Ślizgonów.
- Na pewno do niczego między nami nie doszło? - zapytał Harry. Czuł się naprawdę głupio i nie mógł uwierzyć, że zwątpił sam w siebie. A mógł sobie zaoszczędzić niepotrzebnych zmartwień, gdyby od razu zdecydował się wysłuchać Ślizgona.
- Oczywiście, że nie - zdenerwował się Draco. - Ile razy mam ci to powtarzać? Poza tym naprawdę myślisz, że mnie pociągasz? - W tej chwili nie mógł się powstrzymać i cicho się zaśmiał.
- Mało mnie to interesuje. - Harry odpowiedział zgodnie z prawdą. - Bardziej bałem się tego, co ja mogłem zrobić - palnął bez zastanowienia.
Tym razem Draco nawet nie próbował ukryć swojego zainteresowania.
- Proszę, proszę, czyżbyś miał coś do ukrycia? - zapytał.
- Uważaj, bo ci powiem.
- Śmiało, nie krępuj się.
- Nie jesteś osobą, której pragnę zwierzać się ze swojego życia. Ale zaspokoję twoją ciekawość tylko po to, żebyś dał mi spokój. Nie pociągasz mnie, ani inne osoby tej samej płci.
- Nie byłbym tego taki pewny, skoro sam nie jesteś przekonany.
Harry przewrócił oczami, bo nie miał ochoty kontynuować tego tematu. Chociaż mało interesowało go to, co myślał o nim Malfoy, to jakoś nie potrafił powstrzymać się przed kolejnym wytłumaczeniem.
- Powtarzam ostatni raz, że wolę dziewczyny i gdybyś zapomniał, to niedawno byłem z jedną w związku! - dodał przez zaciśnięte ze złości zęby.
- Jasne.
- W ogóle po co ci to mówię? - zapytał. -  A może ty miałbyś ochotę się czymś ze mną podzielić? Kto dzieli z tobą pokój, a może nawet i łóżko?
Malfoy uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób.
- Dobrze wiesz, że prefekci mają osobne sypialnie.
- Nie ważne. - Harry wstał. - Miło się gadało, ale mam nadzieję, że to był ostatni raz. Wszystko mi wyjaśniłeś, więc nie widzę powodu do kolejnych rozmów. A teraz wybacz, mam zielarstwo - dodał i bez żadnego pożegnania ruszył w stronę wyjścia.

* * *

Lekcja minęła dość szybko. Zielarstwo charakteryzowało się tym, że mieli masę roboty i niewiele czasu na pogaduszki. Poza tym zawsze musieli być czujni, bo Jadowita Tentakula tylko czekała, żeby uraczyć ich swoim jadem. Mimo to Harry znalazł chwilę, aby wymienić z Hermioną kilka zdań. Potem zajął się pracą i ignorował nawet Mike'a, który nieustannie próbował go zagadywać.
Po skończonych zajęciach razem z kolegami i koleżankami z Gryffindoru udał się na obiad.
Tego dnia Harry, Hermiona i Mike usiedli razem ze znajomymi z domu. Początkowo zajmowali się tylko jedzeniem, ale wkrótce potem rozpoczęła się zażarta dyskusja na temat profesor Darkside. Harry w trakcie rozmowy był raczej bierny, chociaż zdarzało się, że dorzucał kilka słów od siebie.
Kiedy obiad dobiegł końca, wszyscy z szóstego roku ruszyli na transmutację. Na zajęciach profesor McGonagall cały czas zajmowali się tworzeniem różnych przedmiotów. W tej chwili byli na etapie wytwarzania niewielkich rzeczy przeznaczonych do użytku codziennego, na przykład sztućców. Wychodziło im to całkiem dobrze, więc zadowolona profesor McGonagall oznajmiła, że była to ich ostatnia lekcja, na której się tym zajmowali. Chociaż w swojej szkolnej edukacji musieli nauczyć się również tworzyć meble i inne rzeczy tego typu, to zagadnienia te były zaplanowane dopiero na siódmy rok. Teraz, zgodnie z programem, mieli zająć się ożywianiem martwych przedmiotów.
Jeszcze nie zaczęli się o tym uczyć, a profesor McGonagall już ostrzegła ich, że dział ten nie należał do łatwych. Żeby ich zmotywować, oznajmiła, że wyrzuci ze swoich zajęć uczniów, którzy nie będą się przykładać.
Jak to zwykle bywało w takich sytuacjach, większość klasy przyjęła to ze zgrozą. Część osób zaczęła już panikować i dało się słyszeć pojękiwania o oblanych egzaminach i nieprzespanych nocach. Tylko nieliczni się tym nie przejmowali. Podchodzili do tego wszystkiego z dystansem, bo uważali, że nic nie jest niemożliwe. Do osiągnięcia sukcesu potrzebowali tylko chęci i niezłomnej determinacji.
Po lekcji Gryfoni mieli trochę wolnego. W tym roku Harry nie chciał robić sobie niepotrzebnych zaległości w nauce, dlatego postanowił wykorzystać ten czas na odrobienie zadania z transmutacji. Od razu po wyjściu z klasy udał się do biblioteki, towarzysząc Hermione, która podzielała jego zdanie i również odrabiała wszystko systematycznie.
Gdy tylko weszli do pomieszczenia, od razu zabrali się do pracy. Wspólnie wyszukali odpowiednie podręczniki i znaleźli sobie wolny stolik. Porozkładali niezbędne pomoce naukowe i zatracili się w wirze obowiązków. 
Po kwadransie dołączył do nich Mike, a niedługo potem Ginny. Ponieważ ani Harry, ani Hermiona nie odzywali się słowem, nowoprzybyli starali się zachowywać względnie cicho. Wiedzieli, że nie należało przeszkadzać dwójce Gryfonów. Sami próbowali się początkowo wymigać od pracy i z zawzięciem o czymś szeptali, ale kiedy szatynka zaczęła patrzeć na nich wilkiem, sami również wzięli się za zadania.
W bibliotece spędzili cały wolny czas. Mimo że nie było w tym niczego ekscytującego, to przynajmniej mieli odrobioną pracę domową i gwarantowany spokój wieczorem. Ponieważ niedługo miała się zacząć obrona przed czarną magią, trójka Gryfonów pożegnała się z Ginny i ruszyła na zajęcia.

* * *

- Dzień dobry - powiedziała dziarsko profesor Darkside. Jak zwykle była w dobrym humorze, dzięki czemu uczniowie chętniej przychodzili na jej lekcje. - Zanim przejdziemy do zajęć, bardzo proszę o wyjęcie prac domowych. - Wszyscy sięgnęli do swoich toreb lub plecaków i wyjęli zwoje pergaminów. Nauczycielka machnęła różdżką, zebrała zadania i ułożyła z nich małą piramidę na swoim biurku. - Dowiedziałam się od profesora Flitwicka, że omawialiście już uroki ochronne. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że dzięki temu szybciej przyswoicie wiedzę z dzisiejszych zajęć.
Standardowo nikt nie przerywał ciszy. Wszyscy czekali na dalsze słowa nauczycielki.
 - Myślę, że możemy pominąć wstęp. - Uśmiechnęła się. - Kto potrafi wymienić rodzaje tarcz? - zapytała.
Nie trudno się domyślić, że jako pierwsza do odpowiedzi wyrwała się Hermiona.
- Panno Granger, słuchamy.
- Pierwsza i zarazem najprostsza tarcza odbija zaklęcia. Jest słaba, ale bardzo przydatna w przypadku niegroźnych klątw. Druga charakteryzuje się tym, że poza czarodziejem rzucającym zaklęcie, może ochronić również osoby stojące obok. Natomiast ostatnia opiera się na magii starożytnej i współcześnie nie jest używana. Oprócz tego, że była bardzo trudna do opanowania, ponieważ wymagała dużej ilości energii, to dodatkowo została zakazana. Miała jednak bardzo dużą zaletę - dawała trwałą ochronę, niewymagającą ciągłego podtrzymywania.
- Bardzo dobrze, dziesięć punktów dla Gryffindoru! - powiedziała profesor Darkside, uśmiechając się do Hermiony.  - Jak słusznie zauważyła panna Granger, ostatni rodzaj tarczy jest bardzo trudny do rzucenia. Czy ktoś potrafi wyjaśnić dlaczego?
- Bo większość zapisów dotyczących formuły zaklęcia została zniszczona, a poza tym znaczna część tych uroków polegała na zastosowaniu czarnomagicznych środków. - Tym razem to Malfoy udzielił odpowiedzi.
- Slytherin również otrzymuje dziesięć punktów! - oznajmiła profesor Darkside. - Czy ktoś potrafi powiedzieć, z jakiego powodu te zaklęcia zostały zakazane?
Żaden uczeń nie podniósł ręki.
- Nikt?
- Krew - odezwał się Harry.
- Tak. - Nauczycielka kiwnęła głowa. - Parę wieków temu uznano, że używanie krwi świadczy o barbarzyństwie i konszachtach z siłami zła. Z tego powodu zakazano używania tych zaklęć. Zdarzały się przypadki, że niektórzy czarodzieje odważyli się złamać prawo, ale szybko tego pożałowali, bo spotkały ich srogie kary - dodała. - Nie będziemy przeprowadzać rytuałów niezgodnych z prawem, więc nie ma sensu dłużej rozwodzić się nad tym tematem.
Dalszą część lekcji spędzili na omawianiu różnego typu zaklęć ofensywnych i przydzielaniu ich do odpowiedniej kategorii. Część z nich omawiali na lekcjach profesora Flitwicka, więc nie skupiali na nich większej uwagi. Profesor Darkside położyła nacisk na te nowe, trudniejsze i cięższe do rzucenia.
Po zapisie kilkunastu inkantacji, charakterystyki działań zaklęć i ich wadach, zadzwonił dzwonek. W ramach pracy domowej nauczycielka kazała im przećwiczyć te zaklęcia, z którymi mieli już styczność w poprzednich latach nauki. Ostrzegła, żeby nie próbowali jej oszukać, bo sprawdzi, które z nich omawiali, a które nie.
Kiedy profesor Darkside się pożegnała, uczniowie czym prędzej ruszyli do wyjścia, równocześnie dyskutując o minionej lekcji. Było to już rutyną, która nikogo nie dziwiła.
- To była bardzo ciekawa lekcja - ekscytowała się Hermiona.
- Racja - zgodził się Mike.
- Myślę, że warto poruszać takie tematy. Przecież w dzisiejszych czasach może się to przydać. - Szatynka dalej drążyła temat. - A ty co o tym myślisz, Harry?
- Co? - spytał po chwili, kiedy zauważył, że przyjaciele się w niego wpatrywali.
- O czym myślisz? - Hermiona położyła mu rękę na ramieniu. - Już po raz kolejny nie słuchasz tego, co ktoś do ciebie mówi - dodała z lekkim wyrzutem. Chyba poczuła się urażona, że przyjaciel nie zwracał na nią uwagi. Bardzo tego nie lubiła, szczególnie wtedy, gdy podsumowywała jakąś lekcję.
- Ja się domyślam - powiedział Mike, ale kiedy zobaczył groźne spojrzenie Harry'ego, momentalnie ugryzł się w język. Nie chciał powiedzieć niczego więcej, nawet przez przypadek.
- Ani słowa! - warknął Harry.
- Ani słowa o czym? - zapytała Hermiona, zatrzymując się w połowie kroku. - Harry, wpadłeś w jakieś kłopoty? - Zaniepokoiła się.
- Nie, nic mi nie jest - odpowiedział i na pocieszenie uśmiechnął się szeroko.
Szatynka wyglądała na nieprzekonaną, ale postanowiła nie naciskać. Nauczyła się już odpuszczać, bo znała Hary'ego na tyle dobrze, że wiedziała, jaki jest uparty.
- Chodźcie, bo umieram z głodu - wtrącił się Mike. Chciał się w ten sposób zrehabilitować za poruszenie tematu, który wywoływał w przyjacielu taką złość. Mimo że ten dowiedział się już, że wtedy nie wydarzyło się nic złego.
Harry i Hermiona skinęli głowami i ruszyli za nim. Cały czas zawzięcie dyskutowali na luźne tematy i tym razem nawet Harry brał czynny udział w rozmowie.
Gdy zbliżali się do Wielkiej Sali, minęli kilku uczniów, którzy już zjedli posiłek. Kiedy wchodzili do środka, Harry ponownie się zamyślił, przez co znowu na kogoś wpadł.
- Uważaj, jak łazisz, Potter!
Słysząc wrogość w znajomym głosie, Harry momentalnie powrócił do rzeczywistości.
- To teraz jestem Potter, tak? - warknął.
- A czego się spodziewałeś? - zapytał Ron, standardowo czerwieniejąc na twarzy. - Myślałeś, że po tym, co mi zrobiłeś, będę cię dalej wielbił?
- Wielbił? Czy ciebie do końca powaliło? - W tej chwili Harry naprawdę się zdenerwował. Mógł znieść wiele, ale nie coś takiego.
- Tak, zwal winę na mnie! - krzyknął rudzielec. - Świetnie się bawiłeś moim kosztem?
Ponieważ znajdowali się w wejściu do Wielkiej Sali, sporo uczniów i kilkoro nauczycieli oderwało się od posiłku, byle tylko posłuchać kłótni dawnych przyjaciół.
- Pomyśl, zanim coś powiesz - warknął Harry, zaciskając dłonie w pięści. - Gdybyś nie zachowywał się jak skończony idiota, to sytuacja wyglądałaby inaczej! Ale oczywiście nigdy nie słuchałeś tego, co mówią do ciebie przyjaciele, tylko dalej robiłeś swoje, myśląc, że jesteś najmądrzejszy!
- Przyjaciele? - Ron zaśmiał się opętańczo. W tej chwili nie był do siebie w ogóle podobny i wyglądał, jakby potrzebował egzorcysty. - Nie rozśmieszaj mnie! Chodziło ci tylko o to, żeby znaleźć sobie rodzinę zastępczą, bo mugole mają cię gdzieś!
- Zamknij się! Nie masz o niczym pojęcia i pleciesz głupoty!
- Zazdrościsz mi, bo przynajmniej mam kogoś, kto może się mną zająć! A ty? Nie masz nikogo! Twoi rodzice zginęli, a ojciec chrzestny wpadł za zasłonę i to przez twoją głupotę. Jak teraz o tym myślę, to cieszę się, że tak się stało, bo przynajmniej poniosłeś konsekwencje za to, że naraziłeś nasze życia!
- Jak śmiesz! - wrzasnął Harry, wyciągając różdżkę. - Przypomnij sobie, że sam chciałeś tam iść, kretynie!
- I przez ciebie o mało nie zginąłem! Kolejna osoba umarłaby, bo musiałeś odgrywać bohatera.
Hermiona pisnęła i złapała Mike'a za ramię, bo wiedziała, że tym razem Ron posunął się za daleko. Zanim zdążyła zareagować, Harry wymówił zaklęcie i posłał rudzielca na ścianę. Nie zastanawiając się, czy chłopakowi coś się stało, odwrócił się i pobiegł w stronę schodów.
Hermiona również nie przejmowała się Ronem, bo uważała, że stanowczo zasłużył sobie na to, co go spotkało. Pobiegła za Harrym, niestety za zakrętem straciła go z oczu. Zrezygnowała z dalszej pogoni, bo domyśliła się, że użył jakiegoś tajnego przejścia, którego ona nie znała.

* * *

- Kurwa! - zaklął Harry, zbiegając po jakichś schodach. Przez jego gwałtowną reakcję kilku pierwszorocznych wrzasnęło z przerażenia i uciekło w przeciwną stronę. On nie zwrócił jednak na to uwagi i kontynuował szalony bieg, jakby od tego zależało jego życie. Wściekłość i świadomość, że stracił nad sobą kontrolę, przyćmiły mu zdolność racjonalnego myślenia. Nie zastanawiał się, w jakim kierunku biegł, bo nie miało to najmniejszego znaczenia. Najważniejsze było znaleźć jakieś ustronne miejsce, gdzie mógł pobyć w samotności.
Po kolejnych kilkunastu minutach zmęczył się biegiem, więc zatrzymał się, żeby zaczerpnąć tchu. Serce biło mu jak szalone, a ręce trzęsły się, jakby znajdował się na głodzie narkotykowym. Przez chwilę stał zgięty, opierając ręce na kolanach.
Gdy tylko udało mu się unormować oddech, rozejrzał się po korytarzu. Niezliczona ilość pajęczyn na suficie i w rogach ścian świadczyła o tym, że miejsce nie było często odwiedzane, a tym bardziej sprzątane. Harry nie wiedział, czy kiedykolwiek był w tej części zamku. Tak naprawdę to nie było istotne. Najważniejsze, że znalazł miejsce, gdzie mógł w spokoju poukładać sobie wszystko w głowie, nie bojąc się, że ktoś go znajdzie. A miał wiele do przemyślenia.
Był zły i to bardzo. Nie mógł uwierzyć, że Ron odważył się powiedzieć coś takiego. Owszem, zdawał sobie sprawę, że rudzielec był na niego wściekły, ale myślał, że kilka lat ich przyjaźni coś dla niego znaczyło. Teraz wiedział, że był naiwny i żył w błędzie.
Harry starał się być wyrozumiały i nie skreślać ludzi po popełnieniu jednego błędu, ale w tym wypadku nie miał zamiaru pójść Ronowi na rękę. Miał wrażenie, że w ogóle nie znał byłego przyjaciela. Nie rozumiał też, jak mógł on dojść do tak absurdalnych wniosków. Wszyscy mieli prawo narzekać, wszyscy tylko nie Wiewiór! W końcu sam się wyrywał na wyprawę do Sali Przepowiedni.
Gdy Harry doszedł do takich wniosków, nieznacznie się uspokoił. W tej chwili interesowało go tylko, w jakim stanie był chłopak. Oczywiście nie było mu go żal, bo zdecydowanie zasłużył na to, co go spotkało. Harry nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie, odczuwał pewną satysfakcję.
Siedząc na kamiennej podłodze, myślał o sposobie zemsty na rudzielcu. Mógł mu wiele wybaczyć, ale nie coś takiego. W tym wypadku stanowczo przegiął. Jeśli chciał w ten sposób pogrywać, to spotka go zasłużona kara.
Na myśl o piekle, które w najbliższym czasie przeżyje Ron Weasley, Harry uśmiechnął się szeroko.

* * *

Kilka godzin później Harry wrócił do pokoju wspólnego. Od razu zauważył, że przy kominku siedzieli jego przyjaciele. Przez chwilę miał ochotę do nich podejść i spędzić z nimi trochę czasu. Jednak zanim to zrobił, rozmyślił się, bo spodziewał się serii pytań, a nie był na nie jeszcze gotowy.
Niestety nie dane mu było niepostrzeżenie przemknąć się do sypialni, bo gdy postawił stopę na pierwszym stopniu schodów, zauważyła go Hermiona.
- Harry, poczekaj! - krzyknęła, po czym zerwała się z fotela i do niego podbiegła. - Wszystko w porządku?
- A jak myślisz? - warknął. - Przepraszam - dodał szybko, kiedy zauważył minę przyjaciółki i uświadomił sobie, że nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.
- Nie przepraszaj. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Domyślam się, jak się czujesz - dodała.
- A niby skąd możesz to wiedzieć? - Tym razem zabrzmiał już spokojnie, jakby nic złego się nie wydarzyło.
Zanim Hermiona zdążyła odpowiedzieć, podszedł do nich Mike, a zaraz za nim Ginny. Rudowłosa przytuliła Harry'ego i szepnęła mu do ucha:
- Nie przejmuj się tym idiotą. Hermiona opowiedziała mi, co się stało i obiecuję ci, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pożałował tego, co zrobił.
- Dziękuję. - Uśmiechnął się. - Musisz mi jednak obiecać, że zanim cokolwiek zrobisz, to skontaktujesz się ze mną. Nie podaruję mu tego płazem, więc też chcę mieć w tym jakiś udział.
- Nie ma sprawy - zaśmiała się.
Przez chwilę stali w ciszy i tylko się sobie przyglądali.
- Wiem, że chcielibyście, żebym z wami posiedział, ale wolę zostać teraz sam. - Harry jako pierwszy przerwał ciszę.
- Ale, Harry... - zaczęła Hermiona.
- Proszę, muszę się odizolować - przerwał jej. - Mimo że spędziłem kilka godzin w odosobnieniu, to wciąż mam w głowie mętlik. Poza tym powinienem się uspokoić, bo mam ochotę znaleźć tego debila i go zadźgać!
- Rozumiem. - Kiwnęła głową. - Chociaż uważam, że powinieneś zostać. Teraz potrzebujesz prawdziwych przyjaciół - dodała.
- Doceniam, że się o mnie troszczycie, ale nie macie powodów do obaw. Nie myślisz chyba, że moje zniknięcie miało związek z jakąś depresją? - zaśmiał się. - Nie mam zamiaru się załamywać, ale potrzebuję czasu, żeby wymyślić coś na tego imbecyla. I nie powstrzymasz mnie, więc sobie daruj. To, co dzisiaj powiedział, było zbyt dużym przegięciem, żebym mu to odpuścił - dodał, widząc, że Hermiona chciała mu przerwać. Żeby nie słuchać przemówień, że jego postępowanie jest złe i nieodpowiedzialne, odwrócił się i poszedł do swojej sypialni.
Kiedy tylko zniknął za drzwiami, Ginny uśmiechnęła się mściwie. Po chwili wyobraziła sobie, co planował Harry i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Na miejscu Rona bym stąd zwiała - powiedziała, kiedy tylko udało jej się opanować napad wesołości.
Hermiona wyglądała na zaniepokojoną i na pewno nie podzielała zdania przyjaciółki.
- Nie uważasz, że powinniśmy coś z tym zrobić? - zapytała.
- Nie znam Harry'ego długo, ale nawet ja wiem, że jeżeli na coś się uprze, to nie wybijesz mu tego z głowy - wtrącił się Mike.
- Racja - zgodziła się Ginny, kiwając głową na potwierdzenie swoich słów. - Poza tym bardzo chętnie mu w tym pomogę.
- Ginny! - syknęła Hermiona. - Tu chodzi o twojego brata! - zaprotestowała.
- I co z tego? Sam jest sobie winien, w końcu nie powinien wygadywać takich głupot! - powiedziała stanowczo. - Po dzisiejszym przedstawieniu wcale się nie dziwię, że Harry miał wszystkiego dość i nie chciał się już z nim przyjaźnić. Widocznie przebywając z nim tyle czasu, zobaczył coś, czego my nie widzieliśmy.
- I tak uważam, że to jest zły pomysł - mruknęła Hermiona. - Tylko wpadniemy w kłopoty.
- Harry jest na tyle odpowiedzialny, że na pewno nie zrobi niczego głupiego. Nie przekroczy pewnych granic, tylko zrobi coś, żeby Ron na zawsze go popamiętał.
- Dobrze gada - powiedziała Ginny.
- Obyście mieli rację. - Hermiona westchnęła.

* * *

Harry wszedł z Ginny do pokoju wspólnego. Byli wyczerpani, bo właśnie wrócili z kolejnego treningu quidditcha. Nic im się nie chciało i nawet prysznic nie dodał im energii. Musieli jednak zawzięcie ćwiczyć, bo wielkimi krokami zbliżał się mecz z Ravenclawem.
Rudowłosa poszła się przebrać, a Harry rzucił się na kanapę obok Hermiony.
- Jak tam trening? - zapytała szatynka, nie podnosząc głowy z nad opasłej książki, którą czytała po raz kolejny.
- Dobrze. - Uśmiechnął się, bo naprawdę był dumy z roboty, jaką odwaliła jego drużyna. - Na szczęście nowi zawodnicy świetnie dają sobie radę. Myślę, że zwycięstwo mamy w kieszeni, jeśli tylko zaprezentujemy taki poziom.
- Cieszę się.
Hermiona w dalszym ciągu nie odrywała się od podręcznika, więc Harry postanowił jej nie przeszkadzać. Wygodnie wyciągnął się na kanapie i położył nogi na stół.
- Harry! - oburzyła się Hermiona. W końcu oderwała się od swojego zajęcia i spojrzała na niego z naganą.
- Co? - zapytał, robiąc przy tym minę niewiniątka.
- Mógłbyś zdjąć nogi ze stolika? - zapytała zdegustowana. - Ja tam kładę swoje notatki!
Chłopak przewrócił oczami, ale spełnił prośbę przyjaciółki.
- Dziękuję - odpowiedziała.
- Przy tobie nie można się zrelaksować - powiedział z lekkim wyrzutem.
Hermiona prychnęła.
- Jaka elokwentna odpowiedź - zakpił Harry, chociaż słychać było, że żartował. - Wiesz, książki chyba wypalają ci mózg. Niedługo będziesz jak… - nie dane mu było dokończyć, bo Hermiona rzuciła w niego poduszką.
- Nigdy więcej tak nie mów! - Chciała wyglądać na wkurzoną, ale jej oczy zdradzały, że w rzeczywistości była rozbawiona. - A teraz wracam do lektury, bo muszę ją na jutro przeczytać. W przeciwieństwie do niektórych, zależy mi na ocenach.
- No wiesz? - żachnął się Harry, udając obrażonego. - Przecież musiałaś zauważyć, że w tym roku przyłożyłem się do nauki.
- Tak, tak, wiem.
- Idę do siebie, zanim zarzucisz mi coś gorszego - powiedział, po czym udał się do sypialni.
Gdy wszedł do pokoju, od razu rzucił się na łóżko i momentalnie zasnął.

* * *

- Ginny! - krzyknął Harry. Wracał właśnie z opieki nad magicznymi stworzeniami.
Dziewczyna zeszła ze schodów i stanęła obok barierki, by zaczekać, aż przyjaciel do niej podejdzie.
- Cześć, Harry! - przywitała się. - O co chodzi? - zapytała.
- Czy mogłabyś przekazać drużynie, że dzisiaj trening się nie odbędzie?
- Stało się coś?
- Nie, nie przejmuj się. - Uśmiechnął się. - Po prostu wypadło mi coś ważnego - dodał.
- Okej, rozumiem.
- Nie martw się, w piątek będziemy trenować do upadłego, a w sobotę zmiażdżymy Krukonów.
- W porządku, ty tu jesteś kapitanem - odpowiedziała z uśmiechem.
- Chyba nie wątpisz w moją inteligencję? - zażartował.
- Gdzieżbym śmiała.
Oboje zaczęli się śmiać, po czym ruszyli do Wielkiej Sali. Niby nie byli głodni, ale jednak postanowili coś przegryźć. Cały czas chichocząc, zajęli miejsce przy stole Gryfonów.
- Z czego się śmiejecie? - zapytała Hermiona, która spożywała posiłek w towarzystwie Mike'a.
- A ty co, bawisz się w aurora? - zażartował Harry. Dzisiaj był w doskonałym humorze.
Hermiona spojrzała na niego z politowaniem.
- Czy teraz dowiem się, jaki był powód waszej radości? - zapytała, nie dając za wygraną. Było nie do przyjęcia, żeby o czymś nie wiedziała.
- Och, to nic takiego, po prostu się wygłupialiśmy - wyjaśniła Ginny.
Hermiona skinęła głową i wróciła do rozmowy z Mikiem. Harry, wykorzystując chwilę spokoju, zajął się swoim posiłkiem. To samo zrobiła Ginny.

* * *

Pół godziny później Harry, Hermiona i Mike ruszyli na obronę przed czarną magią. W czasie drogi rozmawiali na temat ostatnich zajęć i zastanawiali się, jaki temat poruszą dzisiaj.
Gdy dotarli pod klasę, zauważyli, że pod drzwiami czekała już spora grupa uczniów, mimo że do dzwonka było jeszcze kilka minut. Ponieważ sami przyszli przed czasem, nie zastanawiali się nad dziwnością tej sytuacji i stanęli przy oknie. Kontynuowali rozmowę, kiedy w pewnym momencie Mike palnął coś głupiego, sprawiając, że Harry zaczął się głośno śmiać.
- Potter, czy z łaski swojej mógłbyś się przymknąć? - Dobiegł ich drwiący głos.
Wszyscy przerwali swoje rozmowy i z napięciem spojrzeli na Ślizgona, zastanawiając się, jak rozwinie się cała sytuacja. Ich zainteresowania nie podzielał Harry, który w przeciwieństwie do innych w ogóle nie zareagował i w dalszym ciągu dyskutował z przyjaciółmi.
- Powiedziałem coś do ciebie - zdenerwował się Malfoy. Nie przywykł do sytuacji, w których był ignorowany.
- Spadaj, Malfoy - odpowiedział Harry, nawet się nie odwracając. - A jeśli nie zauważyłeś, to rozmawiam z przyjaciółmi.
- Gówno mnie obchodzi, co robisz! - krzyknął. - Kiedy ktoś do ciebie mówi, to powinieneś wykazać się kulturą! Ale wychodzi na to, że wychowywałeś się u jakichś prostaków - zakpił.
- Malfoy, daruj sobie i się odwal. - Tym razem Harry się wkurzył. Już nie nadążał za zmianami w zachowaniu Ślizgona. Raz go nieustannie napastował, chcąc naprawić ich relację, a innym razem prowokował go do kłótni. - A gdybyś nie zauważył lub był na tyle głupi, żeby tego nie zrozumieć, to ty wciąłeś mi się w zdanie. Jeżeli chciałeś coś powiedzieć, to trzeba było poczekać. I ty masz czelność mnie pouczać? - Uśmiechnął się ironicznie.
- Nie będziesz mnie uczył dobrych manier, Potter! - warknął. - W przeciwieństwie do ciebie pochodzę z dobrego domu i wiem, co to znaczy dobre wychowanie.
Przysłuchujący się uczniowie byli niezwykle podekscytowani. Ich głowy odwracały się od jednego chłopaka do drugiego, jak w czasie meczu tenisa.
- Tak, oczywiście. Twój ojciec dał ci dobry przykład i zapewne marzysz o tym, żeby usługiwali ci tak, jak Lucjuszowi w Azkabanie - zakpił.
- Jak śmiesz! - wrzasnął Malfoy i wyciągnął różdżkę. Po chwili zamachnął się i rzucił klątwę.
- Harry, uważaj! - krzyknęła przestraszona Hermiona.
Nie musiała tego robić, bo Harry był świadomy, że zaklęcie Ślizgona zbliżało się do niego z zawrotną prędkością. Nie mając ochoty na kolejny pojedynek, nie wyciągnął swojej różdżki, tylko odskoczył przed promieniem.
- Uważaj, bo używanie czarnej magii jest surowo zabronione!
- O czym ty pleciesz? - zapytał blondyn.
- Nie udawaj głupszego niż jesteś. - Harry się zaśmiał. - Myślisz, że nie umiem rozpoznać takich zaklęć?
- Nie wiem, o czym mówisz, Potter - odpowiedział Malfoy, przybierając swoją typową maskę chłodu i obojętności.
 - W takim razie myliłem się co do ciebie. Myślałem, że jesteś bardziej inteligentny.
Hermiona i parę innych osób otworzyło szeroko usta. Malfoy również wyglądał na zaskoczonego. Spodziewał się, że Gryfon będzie się dalej awanturował i próbował wykrzyczeć swoje racje, a nie utnie temat.
Draco odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku swoich przyjaciół.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyknął wkurzony Teo.
- Nie widzisz?
- Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy w wakacje?
- Tak, pamiętam.
- Myślisz, że to jest dobry sposób na zbliżenie się do niego? Może faktycznie Potter miał rację i wszyscy powinniśmy zmienić zdanie co do ciebie? Wydawało mi się, że przyjaźnię się z jednym z najmądrzejszych uczniów w całej szkole, ale jak widzę, nawet Longbottom ma więcej rozumu niż ty. - dodał.
Draco nie odpowiedział, bo w tej chwili otworzyły się drzwi do klasy i profesor Darkside zaprosiła ich na lekcję.

~ ~ ~ ~

I kolejny rozdział za nami. Przepraszam, że tak późno, ale przez ostatnie dwa dni byłem zawalony różnymi zajęciami i nie miałem wystarczająco wiele czasu, żeby opublikować kolejną notkę. Planowałem zrobić to dzisiaj rano, ale niestety mój internet jest ostatnio nieposłuszny i miałem drobne problemy.
Teraz parę słów o rozdziale... Mam nadzieję, że wybaczycie mi ostatnią scenę. :) Wiem, że przynajmniej większość z Was chciałaby, żeby Harry w końcu dogadał się z Draco. Wspominałem już, że wielkimi krokami zbliżamy się do przełomu w ich relacji, ale nie mogłem się powstrzymać i musiałem jeszcze trochę namieszać. :D 
Na koniec chciałbym także podziękować za komentarze pod ostatnim postem. :D Bardzo się cieszę, że pojawiło się ich aż tyle i mam nadzieję, że z rozdziału na rozdział ta liczba będzie stale rosnąć, a przynajmniej utrzymywać się na tym samym poziomie.:D  
Oczywiście nie mogę zapomnieć o podziękowaniu jeszcze jednej, wyjątkowej osobie. Seya, bardzo, bardzo, dziękuję za sprawdzenie tego rozdziału. Twoja pomoc jest niezastąpiona. :)

17 komentarzy:

  1. Nareszcie rozdział! :)
    Tak mi się spodobało Twoje opowiadanie, że chciałabym czytać więcej, więcej i jeszcze raz więcej! Rozdział bardzo fajny, a ostatnia scena cudo! :) Nie jestem tą większością osób, które chcą by się pogodzili. No przynajmniej na razie. Jak się pogodzą, to może polubię Malfoya :) Muszę przyznać, że w tym rozdziale zirytowała mnie Hermiona, choć od zawsze była jedną z moich ulubionych postaci. Niech trochę wyluzuje! :D A gdzie jest Cho? A no przecież! Będzie mecz z Krukonami, więc będzie się działo ;) W ogóle, to przepraszam za taki nieuporządkowany komentarz. To pewnie przez tą godzinę i tyle :D No, ale wracając... Bardzo mi się podoba pani Darkside. Jest bardzo ciekawą postacią i czekam na więcej scen z jej udziałem. Co do Idioty Roku 2015 (czyt. Rona), to jest skończonym kretynem i czekam aż będzie cierpiał. Ale coś mało Mike'a w tym rozdziale. Mam nadzieję, że będzie ich więcej w następnym, którego już nie mogę się doczekać! :) No, nie wiem co tu jeszcze napisać. Może, że czekam na Twoją książkę? ;) Ale aktualnie czekam na następny rozdział. Pozdrawiam cieplutko :)
    PS: Jeśli miałbyś ochotę, to serdecznie zapraszam do siebie na rozdział drugi! ;)
    http://this-is-only-beginning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, że zirytowała Cię Hermiona, bo nie jesteś w tym odosobniona i coraz częściej to słyszę. Nigdy nie chciałem zrobić z niej kogoś tak denerwującego, ale wyszło, jak wyszło. W moim odczuciu stopniowo będzie bardziej wyluzowana, ale to już ocenisz sama.:) Nie chciałbym, żeby stała się znienawidzoną bohaterką, bo sam bardzo ją lubię.
      Jeśli chodzi o Rona, to możesz być pewna, że będzie cierpiał. Harry mu nie odpuści i zemści się za wszystkie przykre słowa. :D

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się spodobał. Czekam na ten przełom w relacji Harrego i Draco i mam nadzieję że nastąpi on szybko. Czekam na następny rozdział i życzę weny !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział ciekawy i ta końcowa scena super ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mi się podobał, najbardziej ciekawi mnie jaka będzie zemsta Harrego na Ronie oraz mam nadzieję że przełom relacji Harry /Draco będzie już w następnym rozdziale bo powoli wkurza mnie nachalność Fretki a Potter skoro tyle wybaczył Ronowi czemu nie wybaczy i Malfoyowi ? Czekam na następny rozdział Majka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż za dojrzałe postanowienie. Koniec sporów z Draco. Ciekawe jak długo wytrwasz w postanowieniu Harry.
    Zmieniasz się w Hermione z tą biblioteką, ale przynajmniej coś sobie uświadomisz.
    O i kolejne spotkanie z Draco. Tajemnica rozwiązana. Pewnie go to trochę uspokoi. Złe pytania Harry. Skór nie jesteście parą to nie pytaj z kim dzieli łóżko.
    Zapowiada się zwykły dzień w szkole. Lekcje, praca domowa. A już myślałam, że OPCM będzie ciekawy.
    Ron- głupi dzieciak. Ja bym go walnęła. Jak Hermiona Draco w trzeciej części. W filmie to ładnie pokazali.
    Jaką zemstę szykuje pan, panie Potter?
    Draco czyżby koniec z pragnieniem sojuszu z Harrym? Albo może coś się wydarzyło?

    OdpowiedzUsuń
  6. O la la... ale się dzieje :)
    Ron jest okropny. Nie lubię skurczysyna. . . Może spaść ze schodów? Prooosze. ..
    Harry cały wolny czas w bibliotece? Wow!
    Ciekawa jestem co dla Rona szykuje Potter :)
    Czekam niecierpliwie na neta ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero ostatnio wpadłam na tego bloga ale mogę śmiało powiedzieć, że podoba mi się kierunek, w którym rozwija się twoja historia. Ron jako totalny imbecyl, Draco jako zagubiony chłopiec nie mogący sięgnąć po to czego chce,Teo i jego wspaniały komentarz odnośnie postępowania Draco, ostrożny i cierpliwy Harry przesiadujący w bibliotece a także Hermiona z Ginny upijające się w Hogwarcie to bardzo fajny skład. Podoba mi się Stary Nietoperz zmuszony przyznać się do błędu oraz fakt, że Harry nie wybuchł przy komentarzu o ojcu. Za to ciągłe tyrady Hermiony są bardzo znamienne w kontekście ich wcześniejszych przygód. Tak czy inaczej czekam na następny rozdział. Papa

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię takiego Harrego, dowcipnego, inteligentnego, a gdy wymaga tego sytuacja-złośliwego. Draco na swój mało skuteczny sposób stara się zwrócić jego uwagę i dostaje -zasłużenie- po nosie:). I znowu odsunąłeś w czasie dogadanie się chłopaków, ale ja będę cierpliwa, zaczekam:). Nie lubię postaci Rona w oryginale i dziękuję, że w Twojej opowieści on też jest, łagodnie mówiąc, niesympatyczny. Rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie, wyłapałam jedynie dwie literówki w samej końcówce. To ostatnie zdanie wypowiedziane przez Teo "Wydawało mi się, że przyjaźnie [chyba powinno być "przyjaźnię"] się z jednym z najmądrzejszych uczniów w całej szkole, ale jak wiedzę [widzę], nawet Longbottom ma więcej rozumu niż ty." Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, życzę duuużo weny:). Anonymus.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    świetne ,ciekawe co wymyślili dla Rona, Draco do jasnej cholercia, w taki sposób to ty szybko nie zbliżysz się do Harrego....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem bardzo ciekawa zemsty na Ronie. Mam już swoją teorię - może Harry zasymuluje związek z Ginny, by go wkurzyć? Ronowi by chyba głowa wybuchła ze złości.

    Dziś czytałam tekst wyjątkowo wolno i dokładnie, więc wyłapałam kilka błędów:

    Wszystko mi wyjaśniłeś, więc widzę powodu do kolejnych do rozmów. - wkradło Ci się drugie niepotrzebne "do".

    Bardzo tego nie lubiła, szczególnie wtedy gdy podsumowywała jakąś lekcję. - brak przecinka przed "gdy".

    Ani słowa, o czym? - niepotrzebny przecinek.

    -Na szczęście nowi zawodnicy świetnie dają sobie radę. Myślę, że zwycięstwo mamy w kieszeni, jeśli tylko zaprezentujemy taki poziom. - uciekła Ci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...spacja po myślniku.

      - Tak, tak wiem. - potrzebny jest drugi przecinek przed "wiem".

      Lecę czytać dalej :D

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że w ostatnim czasie tak często do mnie wpadasz i nadrabiasz zaległości. Wybacz, że dopiero teraz odpowiadam na Twoje (niektóre) komentarze, ale jakoś nie mogłem się do tego zabrać. :)

      Z wiadomych powodów nie napiszę Ci, czy Twoja teoria jest słuszna. Poza tym nie wiem jeszcze, czy nie zmienię swoich pomysłów. Na razie nie zamierzam, jednak nie wykluczam takiej możliwości, że zanim opublikuję rozdział, wymyślę coś lepszego. :)

      Dziękuję, że napisałaś mi o tych błędach. :) Już poprawiłem.

      Usuń
    3. Spoko, spoko, też zdarza mi się odpisywać z opóźnieniem, w końcu każdy ma swoje sprawy.

      Owszem, nadrabiam i tak się wciągnęłam, że teraz normalnie boję się przeczytać rozdział XXI, bo mam świadomość, że to ostatni opublikowany rozdział i na następny będę musiała czekać ;_;

      Usuń
  11. Ehhh. I wyszło, że muszę napisać na telefonie. Po potem zapomnę. Nie będzie przecinków. Hurra!
    Ron przegiął. Na maksa. Zachowuje się tak jakby Potter wykorzystywał jego a nie na odwrót. On nie może znieść tego że go ignorują nawet rodzona siostra. Ale teraz będą emocje. Kurwa co za imbecyl no jezusie człowieku jakbym xi przypierdoliła to wylądaowałbyś na błoniach z twoją różdżką w dupie! Koniec emocji.
    Hermiona jest postacią którą lubię ale czasami przechodzi samą siebie. Trochę za bardzo cche dobrze. Fajnie jakby się wyluzowała.
    Draco naprawdę zachował się jak Idiota przez wielkie I. Ale chłopczyna już wkurzony tak go ignorować!
    Harry jest dla mnie zagadką. Niby go rozumiem ale ciągle mnie zaskakuje. Nie potrafię go rozgryźć bo czasem zachowuje się jak inteligentny człek a czasami powala swoimi komentarzami. I trochę więcej zaufania do Mike'a bez jaja.
    No udało mi się napisać długo komentarz na telefonie a to cud.
    Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ron będzie przeginał jeszcze wiele razy. Nie lubię go, naprawdę mnie denerwuje, więc z wielką przyjemnością będę się nad nim pastwić. Mam też w stosunku do niego pewne plany. No ale to dopiero w drugim tomie. :)
      Choć nie powinienem publicznie popierać wulgaryzmów (Tak, wiem, też ich używam. Zawsze jednak mogę się tłumaczyć, że to na potrzeby opowiadania. :D), cieszę się, że to napisałaś. :D Twoje słowa odzwierciedlają moje myśli.

      Hermiona będzie jeszcze bardziej irytująca, ale tylko po to, żeby w końcu wyluzować. :D Lubię ją, więc nie mógłbym zrobić z niej potwora! I masz rację, ona chce tylko dobrze. :D

      Chciałbym, żeby „mój” Harry był inteligentny. Chciałbym również, żeby zaczął używać mózgu, czego - według mnie - nie robił w kanonie. Nie chcę jednak, żeby był łatwy do rozszyfrowania. :D Jeśli ma pokonać Voldemorta, to musi być jedną wielką tajemnicą. :)

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  12. Hej,
    wspaniale, ech Draco, Draco w taki sposób to ty za szybko to nie zbliżysz się do Harryego... ciekawe co wymyślili dla Rona...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń