poniedziałek, 14 września 2015

ROZDZIAŁ XVIII


Nadszedł kolejny dzień. W Wielkiej Sali trwało śniadanie. Chociaż było dość późno, to  nie wszyscy uczniowie opuścili swoje pokoje wspólne. Największe braki pojawiły się przy stole Gryffindoru. Każdy słyszał już o szalonej imprezie w ich wieży, więc nikogo to nie dziwiło. Zwycięskie mecze zawsze kończyły się hucznymi imprezami, co tylko potwierdzały wyrazy twarzy nielicznych Gryfonów, którzy postanowili pojawić się na śniadaniu.
Nauczyciele też mieli tej nocy masę roboty. Zatrzymywali całe grupy pijanych uczniów. Na szczęście wzięli pod uwagę przyczyny takiego stanu i karali winowajców tylko kilkutygodniowymi szlabanami.  
- Jestem zmęczona - jęknęła Hermiona. Miała niemrawą minę i gmerała łyżką w owsiance, ale nie wzięła do ust nawet jednego kęsa. Była wyczerpana, bo oprócz tego, że miała ogromnego kaca, to jeszcze spędziła cały ranek, doprowadzając pokój wspólny do porządku. Poza tym rozsadzała ją wściekłość, ponieważ Ron w ogóle jej w tym nie pomagał. A powinien, bo w końcu też był prefektem.
- Ciekawe dlaczego? - zapytał Harry z kpiącym uśmieszkiem.
- Jak ty to robisz? - Hermiona rzuciła sztućce i popatrzyła na niego smętnym wzrokiem. - Wczoraj byłeś bardziej pijany niż połowa Gryffindoru razem wzięta, a dzisiaj zachowujesz się, jakby nic się nie stało.
- No cóż, lata wprawy - odpowiedział.
Hermiona prychnęła, ale powstrzymała się od komentarza, bo w tej samej chwili nadeszła Ginny.
- Czeeeeść. - Głośno ziewnęła i opadła na miejsce obok Harry’ego. - Mam wrażenie, jakby po głowie przebiegł mi centaur - powiedziała, jak gdyby nigdy nic.
- Czy wy nie wiecie, że jest coś takiego jak eliksir na kaca? - zapytał Mike, wymieniając się z przyjacielem zdziwionymi spojrzeniami. Sam wypił wczoraj naprawdę wiele i rano też nie czuł się za dobrze, ale od razu wziął magiczny specyfik i teraz nie miał żadnego problemu.
- Wiemy, ale nigdy go nie potrzebowałyśmy - wyjaśniła Hermiona. Harry popatrzył jej w oczy i uniósł wysoko brwi. - Dobra, zdarzyło mi się brać ten eliksir! - odpuściła. - Dobrze, że dzisiaj jest wyjście do Hogsmeade - dodała, chcąc zmienić temat.
- Ja nie idę - stwierdziła Ginny i położyła głowę na ramieniu Harry’ego. Do tej pory nawet nie tknęła śniadania. - Zjem coś, a potem wracam do łóżka.
Harry zaśmiał się cicho i zajął się swoimi płatkami, co jakiś czas przyglądając się Hermionie. Dziewczyna dalej męczyła swoja owsiankę i zapowiadało się, że jeszcze długo jej się z tym zejdzie.
- A chcesz coś, bo możemy ci kupić?
- Nie, dzięki.
- Ja też nie wiem, czy gdziekolwiek pójdę - oznajmił Harry.
- Dlaczego? - Tym razem odezwał się Mike.
- Nie jestem w nastroju na wycieczki.
- Czyżbyś był rozczarowany wczorajszym dniem? A dokładnie nocą? - zażartował. Od samego rana nie dawał przyjacielowi spokoju i ciągle wypominał mu tę sytuację.
- Och, zamknij się! - warknął Harry. - Dobrze wiesz, że gdybym był trzeźwy, to nigdzie bym z nią nie poszedł.
- Czyli do niczego nie doszło? - zapytała Ginny, nawet nie podnosząc głowy.
- Nie. - Mike się zaśmiał. - Harry spanikował.
- Wcale nie! - krzyknął. Wyglądał na oburzonego. - Po prostu nie miałem ochoty tego robić, zwłaszcza po pijaku.
- Yhm - mruknął. - Po prostu bałeś się, że nie trafisz tam, gdzie trzeba.
- Mike, daj sobie spokój! - Harry rzucił w przyjaciela bułką, ale ten zdążył zrobić unik. - Chyba że tak bardzo ci zależy, żebym pieprzył się z kim popadnie.
- Jesteście okropni! - wtrąciła się Hermiona. Była zniesmaczona i nie miała zamiaru słuchać czegoś takiego. - Ciągle gadacie tylko o jednym. Znajdźcie sobie ciekawsze tematy!
Chłopcy zaśmiali się, ale posłuchali przyjaciółki i nie kontynuowali rozmowy.

* * *

Godzinę później Harry, Hermiona i Mike byli już w drodze do wioski. Ginny, mimo że otrzymała odpowiedni eliksir, nie zmieniła zdania i zdecydowała się zostać w Hogwarcie. Uznała, że jeszcze nie raz będzie miała okazję odwiedzić wioskę, więc teraz chciała wykorzystać wolny czas na odpoczynek.
W czasie podróży pogoda dopisała, choć czuć było zbliżającą się zimę. Słońce świeciło przez cały dzień, ale nie grzało już tak jak w wakacje. Mimo to spacer mijał wszystkim przyjemnie. Uczniowie cieszyli się wyjściem i nie zwracali na nic innego uwagi. Nawet Krukoni wyglądali na zadowolonych, chociaż poprzedniego dnia przegrali mecz.
W drodze do wioski trójka Gryfonów rozmawiała o szalonej imprezie. Starali się odtworzyć po kolei wszystkie dziwne i zaskakujące wydarzenia. Dla Harry'ego i Mike'a był to kolejny powód do żartów i śmiechu. Tylko Hermiona była zdruzgotana i kompletnie załamana.
Nie mogła uwierzyć, że pozwoliła na taką samowolę i rozpustę. Czuła, że zszargała swoją opinię i zawaliła na całej linii. Już sama nie wiedziała, co najbardziej ją bolało i wahała się między samym faktem, że nie dopilnowała Gryfonów, upiciem się do nieprzytomności, a reprymendą, którą rano otrzymała od McGonagall.
Na szczęście jej myśli zostały nagle przerwane, ponieważ po drodze spotkali koleżankę z domu – Parvati.
- Cześć - przywitała się dziewczyna, na co pozostali skinęli jej głowami.
- Już wracasz? - zapytała Hermiona.
- Tak. - Parvati zrobiła dziwną minę. Chyba chciałaby zostać w wiosce, ale widocznie coś jej to uniemożliwiało. - Lavender ma dzisiaj szlaban, a ja nie mam ochoty samotnie szwendać się po Hogsmeade.
- Może dołączysz do nas? - zaproponował Harry.
- Nie, dzięki. Umówiłam się. - Uśmiechnęła się do niego. - I to wszystko dzięki tobie.
- Mnie? - Zamrugał zaskoczony. - Wybacz, ale nie rozumiem.
- Przypomnij sobie pierwszy wieczór po powrocie do szkoły.
Harry zrobił dziwną minę, co świadczyło o tym, że wrócił pamięcią do tamtego dnia. Przeanalizował ucztę, ale nie przypomniał sobie niczego, co mogłoby stanowić odpowiedź na to tajemnicze stwierdzenie. Dopiero później przed oczami pojawiła mu się scena, która miała miejsce w pobliżu wieży Gryffindoru. On i Parvati byli sami w klasie, namiętnie się całowali... Stop! Nie może myśleć o takich rzeczach!
- Sądząc po twojej minie, wiesz, o czym mówię. - Parvati ponownie się uśmiechnęła. -Miałeś rację. A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć - dodała. Pomachała im na pożegnanie i ruszyła w drogę powrotną.
- Co się stało pierwszego dnia? - zapytała szybko Hermiona.
Jak zwykle nie czuła się dobrze ze świadomością, że czegoś nie wiedziała. Chcąc jak najszybciej nadrobić te braki, spojrzała na przyjaciela i przewiercała go spojrzeniem. Na niektórych metoda ta działała wyśmienicie, więc miała nadzieję, że tym razem nie będzie inaczej. 
- Nic takiego - odpowiedział Harry. Mimo że wówczas nie zrobił niczego złego, to nie chciał zdradzać żadnych szczegółów. W końcu Hermiona nie musiała wiedzieć o nim wszystkiego. - Naprawdę - dodał, jakby chciał przekonać samego siebie. Nie przewidział, że jego słowa wywołają u Mike’a niekontrolowany chichot.
- Tak, właśnie widzę - mruknęła szatynka, ale nie drążyła dalej tematu.
Niedługo potem dotarli na skraj Hogsmeade. Harry i Hermiona od razu zaczęli opowiadać Mike’owi o wiosce. Mówili zarówno o samych sklepach i oferowanych w nich artykułach, jak również o wszelkich zabawnych sytuacjach, które im się tam przytrafiły.
- Chcecie mnie zabrać w jakieś konkretne miejsce? - zapytał Mike. Był bardzo ciekawy wszystkich tych miejsc, o których dopiero co usłyszał.
- Musisz zajrzeć do wszystkich sklepów - odpowiedział Harry. Wyglądał na niezwykle podnieconego, jakby sam po raz pierwszy zwiedzał Hogsmeade. - W niektórych z nich można kupić rzeczy, których nie dostaniesz nigdzie indziej, nawet na Pokątnej.
- To prawda - potwierdziła Hermiona. - Wiele miejsc ma też niezwykłą historię, którą warto poznać. Wiedzieliście, że...
- Daj spokój - przerwał jej Harry. - Naprawdę doceniamy twoją wiedzę, ale to nieodpowiednia pora na przekazywanie jej nam. - Uśmiechnął się przepraszająco.
Hermiona zrobiła oburzoną minę, ale darowała sobie wykład. Skoro przyjaciele nie chcieli jej słuchać, to ona nie będzie się im narzucać.
- Wszystko brzmi naprawdę super - stwierdził Mike i uśmiechnął się do Hermiony. Wiedział, że dziewczyna miała fioła na punkcie nauki i lubiła dzielić się swoją wiedzą, więc domyślił się, że ostatnia wypowiedź Harry'ego mogła ją zranić. Mimo że zgadzał się z przyjacielem, to nie chciał, żeby Hermiona źle się z tym czuła. Wolał, żeby była roześmiana.
Harry przewrócił oczami, ponieważ dostrzegł rumieńce na policzkach Hermiony. Naprawdę nie rozumiał przyjaciółki i jej reakcji. Chyba że dziewczyna czuła coś do Mike'a i nieumiejętnie próbowała się z tym ukrywać.
Nie chcąc dłużej przyglądać się zakłopotaniu szatynki, zaciągnął ją do sklepu Zonka, równocześnie dając Mike'owi znak, żeby poszedł za nimi.
 W środku panował duży ruch. W zasadzie to nie było w tym niczego zaskakującego, gdyż miejsce to od zawsze cieszyło się ogromnym zainteresowaniem. Poza tym zyskało jeszcze większą popularność, kiedy bliźniacy Weasley rzucili Hogwart. Fred i George zarażali wszystkich humorem, a ponieważ sami nie mieli w wiosce swojego punktu sprzedaży, wszyscy uczniowie gromadzili się u Zonka.
Wydawałoby się, że ilość osób znajdujących się w sklepie powinna zmniejszać się z upływem czasu. Niestety, to tak nie działało. Z każdą kolejną sekundą przybywało klientów i w tej chwili dostanie się do jakiejkolwiek półki graniczyło z cudem, więc nie było mowy o swobodnym zrobieniu zakupów. Mimo to Harry wytrwale pokazywał wszystko przyjacielowi i obaj dzielnie walczyli o wolne miejsca, w międzyczasie śmiejąc się z zastosowania niektórych przedmiotów.
Godzinę później zmęczyło ich rozpychanie się i bicie o jakieś zabawki, jakby od tego zależało ich życie, więc udali się do Miodowego Królestwa, licząc, że zrobią sobie krótką przerwę i spróbują jakichś słodyczy. Nie pomyśleli, że miejsce to również cieszyło się ogromną popularnością.
W środku panował tłok. Stwarzało to pewne problemy, ponieważ u Zonka kupili kilkanaście drobiazgów i mieli teraz ręce zajęte torbami. Gdyby wmaszerowali z nimi do sklepu, mieliby trudności ze swobodnym poruszaniem się. Zmniejszyli więc wszystkie pakunki, pochowali je do kieszeni i dopiero wtedy weszli do środka.
Harry i Hermiona od razu ruszyli w kierunku półek z ich ulubionymi łakociami. Już po chwili wkładali sobie do buzi rożne smakołyki, śmiejąc się przy tym niekontrolowanie. Ambrozjusz Flume, sprzedawca, był wyraźnie niezadowolony z takiej samowoli, ale kiedy Harry zapłacił mu z dużym napiwkiem, przestał zawracać sobie nimi głowę.
Kilkanaście minut później Mike wypatrzył swoje ulubione słodycze i kupił sobie ich trochę. Harry polecił mu także cukrowe pióra, tłumacząc, że można je było jeść na lekcji, a wyglądało to tak, jakby się nad czymś myślało. Mike skorzystał z tej sugestii. Kupił również samoczyszczące nici do zębów, które poleciła mu Hermiona, gdyż sama brała je dla swoich rodziców.
Po zapełnieniu brzuchów słodyczami, udali się do Trzech Mioteł. Chcieli w końcu usiąść i porozmawiać w spokoju, zanim ruszą w dalszą wędrówkę po wiosce.
Gdy weszli do środka, Hermiona i Mike rozejrzeli się za wolnym stolikiem, a Harry poszedł złożyć zamówienie. Niedługo potem popijali już piwo kremowe, przyglądając się przez szybę mieszkańcom wioski.
- Dobrze, że to ma w sobie śladowe ilości alkoholu, bo chyba bym cię zatłukła - powiedziała Hermiona, odwracając się do Harry'ego.
- No proszę. - Zaśmiał się. - Kto by pomyślał, że alkohol wyzwoli w tobie tyle agresji? - Hermiona prychnęła i zajęła się swoim piwem. Harry natomiast odwrócił się do Mike'a i opowiedział mu o Wrzeszczącej Chacie i związanej z nią historii.
Mimo że przyjaciel uważnie go słuchał, to bardzo często odwracał się w stronę Hermiony. Harry cały czas się uśmiechał, bo wiedział, że chłopak wziął sobie jego radę do serca i rozglądał się za dziewczyną, która miała wypełnić pustkę w jego sercu. Brzmiało to trochę jak z jakiegoś taniego romansidła, ale jeśli Mike naprawdę czuł coś do Hermiony, to on nie miał nic przeciwko temu. 
- Przepraszam, ale muszę do łazienki - powiedział. Chciał zostawić przyjaciół samych, bo byli już tak zaabsorbowani sobą, że nie zwracali na niego uwagi. Może kiedyś obraziłby się z tego powodu, ale teraz, kiedy wiedział, co uczucie mogło zrobić z człowiekiem, w ogóle się tym nie przejął.
W spokoju odszedł od stolika. Chcąc nie chcąc, skierował się do toalety. Skoro i tak już wstał, to mógł przy okazji załatwić swoje potrzeby. Ponieważ myśli o prawdopodobnym związku Hermiony i Mike'a dosłownie go pochłonęły, nie zauważył, że pewna brunetka ruszyła jego śladem.
Niczego nieświadomy wszedł do kabiny. Zdążył zamknąć drzwi i miał właśnie rozpiąć rozporek, kiedy ktoś szarpnął za klamkę.
- Zajęte! - warknął. Naprawdę nie rozumiał, jakim idiotą trzeba być, żeby tego nie wiedzieć i próbować dostać się do środka. W końcu nie bez powodu drzwi były zamknięte.
Jego słowa nie podziałały. Nieznajomy nie odpuszczał. Chwilę później rozległo się kliknięcie świadczące o tym, że dobijająca się osoba otworzyła zamek zaklęciem.
- Co do cholery… - zaczął, chcąc chwycić za klamkę. Nie zdążył jednak tego zrobić. Drzwi gwałtownie się otworzyły i ktoś naparł na jego usta. Harry był zdziwiony takim obrotem sprawy, przez co nie zrobił zupełnie nic, stojąc, jakby był zaklęty w kamień. Dopiero po chwili, kiedy natrętna nieznajoma oderwała się od jego ust, wróciła mu zdolność myślenia. 
- Cho? - zapytał, rozpoznając dziewczynę.
- Spodziewałeś się kogoś innego? - zapytała. Brzmiała i wyglądała na oburzoną. Chyba spodziewała się innej reakcji.
- Nikogo się nie spodziewałem - odpowiedział beznamiętnie. - Co tu robisz? - Westchnął.
- Całuję się z tobą.
- Wiesz, o czym mówię. - Przewrócił oczami. - Zerwaliśmy ze sobą - dodał, myśląc, że to rozwiąże całą sprawę.
- Owszem, ale ja się z tym nie pogodziłam. Chcę ci pokazać, co tracisz. - Uśmiechnęła się figlarnie, po czym nachyliła się do kolejnego pocałunku. Harry nie oponował. Zaskoczył go przejaw niezwykłej śmiałości i pewności Krukonki.
Chwilę później dziewczyna nie traciła werwy i dalej go napastowała. Była zdesperowana i gotowa na wszystko. Nie liczyło się, co musiała zrobić, żeby odzyskać chłopaka. Jeżeli miała posunąć się do najdrastyczniejszych metod, to była gotowa to zrobić.
Cho nadal całowała Harry'ego, a ponieważ on jej na to pozwalał, postanowiła zrobić kolejny krok. Nie przerywając wykonywanej czynności, włożyła rękę do jego spodni.
- Co robisz? - Harry momentalnie obudził się z transu, czując dotyk dziewczyny i rosnące podniecenie. Cho nie odpowiedziała i rozpięła mu rozporek. - Uważam, że to zły pomysł - zaprotestował, lecz Krukonka ponownie nie zwróciła na niego żadnej uwagi.
Zaabsorbowana chęcią sprawienia mu rozkoszy, uśmiechnęła się i uklęknęła, nie przejmując się brudną podłogą. Harry nie wierzył, że dziewczyna była zdolna zrobić coś takiego. Nie miał zamiaru tego sprawdzać, dlatego złapał ją za ramiona i gwałtownie poderwał do góry.
- Przestań! - warknął. - Zupełnie postradałaś rozum?!
- Harry, nie udawaj, bo wiem, że tego pragniesz.
- Możliwe. - Nadal trzymał mocno dziewczynę, bo nie potrafił przewidzieć jej zachowania. -  Ale wiem też, że później będę tego żałował.
Cho chyba oszalała, bo zachowywała się irracjonalnie. Nie docierało do niej, że Harry nie miał ochoty na żadne igraszki w publicznej toalecie. Mimo to ponownie go pocałowała. Tym razem nie było w tym ani grama namiętności, tylko prawdziwa brutalność i desperacja.
Harry od razu chciał to przerwać, ale zapomniał się, kiedy ręka dziewczyny ponownie znalazła się w jego spodniach. Poczuł rozchodzącą się po całym ciele rozkosz i mimowolnie wypchnął do przodu biodra, wydając przy tym jęk zadowolenia. Wiedział, że Krukonka nie była nowicjuszką w tym, co robiła.
- Dość! - krzyknął po chwili. - Nie chcę tego robić! - Ponownie się opanował.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że ci się nie podoba? - spytała Cho, masując jego krocze.
Harry był już pewny, że Cho oszalała. Nie znał jej od tej strony i nie był zachwycony tą nową twarzą. Milczał, zastanawiając się nad odpowiednim wybrnięciem z tej absurdalnej sytuacji. Nie było to łatwe, bo zachowanie dziewczyny działało na niego dezorientująco. Wiedział jednak, że nie mógł dłużej zwlekać. Musiał działać, zanim będzie za późno.
- Nie, ale… - Cho po raz kolejny próbowała go pocałować. - Czy ty nie rozumiesz, co do ciebie mówię? - Odepchnął ją. Chciał być delikatny, chociaż sam nie wiedział, dlaczego mu na tym zależało.
- Nie opieraj się! - Krukonka znowu próbowała rozpiąć mu spodnie.
- Daj spokój! - Odtrącił jej rękę i odsunął się najdalej, jak tylko mógł.
- Nie podoba ci się?
- Czy ty siebie słyszysz? - Nie wierzył w to, co się działo. Czuł się, jak w jakimś reality show i czekał tylko, aż z kąta wyskoczą ludzie z ukrytą kamerą. - Prawdopodobnie byłoby super, ale to nic nie zmienia - dodał, bo Cho nadal czekała na jego odpowiedź.
- Jak to nic nie zmienia?
- Zerwaliśmy i nie będziemy już razem. - Wzruszył ramionami. Trochę się rozluźnił, bo Krukonka chyba w końcu zrozumiała i nie stanowiła już żadnego zagrożenia. - A na pewno nie po takich wyskokach.
- Ty chyba sobie, kurwa, żartujesz? - Zdenerwowała się, pokazując, że jednak się mylił. - Właśnie chciałam ci obciągnąć, a ty mi wyskakujesz z takim tekstem?
- Przestań się wydzierać, bo zaraz ktoś tu przylezie - warknął. Nie chciał kolejnej sensacji, a wiedział, że tak by było, gdyby ktoś zauważył, że znajdował się z dziewczyną w jednej kabinie. - Przepraszam, że tak wyszło, ale sama jesteś sobie winna. Nie sądziłaś chyba, że jak włożysz mi rękę w spodnie, to znowu będziemy razem?
- Ale… Ja…
- Daj spokój, swoim zachowaniem tylko pogorszyłaś sprawę. Teraz nie mam pewności, czy nie postępowałaś tak z połową chłopaków w zamku - zakpił. Nie sądził, że dziewczyna tak nisko się ceniła i była zdolna do czegoś takiego.
- Sugerujesz, że jestem dziwką?! - zapytała. Była wkurzona, trzęsły jej się ręce i hamowała się, żeby nie uderzyć Harry'ego w twarz.
- Ty to powiedziałaś, nie ja - odpowiedział, po czym opuścił toaletę, zostawiając Cho samą.

* * *

Harry oparł się o ścianę. Czuł się okropnie. Miał wrażenie, że śnił i znajdował się w jakimś koszmarze. Zastanawiał się, jak mógł tak bardzo pomylić się w stosunku do Cho. Nie wiedział, co wstąpiło w dziewczynę i kompletnie nie rozumiał ostatnich wydarzeń. Chociaż z drugiej strony chyba w ogóle nie interesowały go jej motywy.
Poza tym był wkurzony na siebie i swoje zdradzieckie ciało. Cho była skłonna obciągnąć mu w publicznej toalecie, a on był gotów jej na to pozwolić. Nienawidził siebie za ten krótki moment, w którym się wahał.
Najgorsze w całej tej sytuacji było to, że po wszystkim zostawiłby dziewczynę, jakby nic się nie stało. Tylko tego brakowało, żeby po wszystkim powiedział: Niezły byłem, co?. Czuł się jak śmieć, więc potrzebował chwili samotności. Miał nadzieję, że przyjaciele nadal zajmowali się sobą i nie zauważą jego wyjścia.
- Harry! - krzyknęła Hermiona.
Niestety, przyjaciółka niemal od razu go dostrzegła i chciała go zatrzymać. W końcu nie wiedziała, co wydarzyło się w łazience, więc nie rozumiała jego ucieczki. Pragnęła dowiedzieć się, co takiego się stało, że tak nagle postanowił wyjść, nie uprzedzając ich nawet o swoich planach.
- A temu co? - zapytał Mike. Wyglądał na zdziwionego, ale również na przerażonego, ponieważ Harry nigdy się tak nie zachowywał. Domyślił się, że musiało wydarzyć się coś strasznego, bo przez krótki moment widział minę przyjaciela.
- Nie wiem, ale mam złe przeczucia - odpowiedziała Hermiona, nawet nie kryjąc swojego niepokoju. Rzadko zdarzało się, że była tak zdezorientowana i nie wiedziała, co robić. Dzisiaj jednak był taki dzień i nie czuła się z tym najlepiej.
- Myślisz, że powinniśmy zostawić go samego?
- Nie mam pojęcia. - Rozłożyła ręce. - Chociaż lepiej za nim iść, bo może zrobić coś głupiego - dodała, po czym szybko wstała ze swojego miejsca i ruszyła do wyjścia.
Mike zrobił to samo, ale zanim opuścił lokal, zauważył jeszcze, że z toalety, w której był Harry, wyszła rozzłoszczona Cho. Teraz już wszystko rozumiał.
- Harry! - krzyczała Hermiona, biegnąc wzdłuż wioski. Rozglądała się na boki, starając się wypatrzeć najdrobniejszy szczegół, który pomógłby jej zlokalizować przyjaciela.
- I co? - wydyszał Mike, który właśnie się z nią zrównał. Wiedział, że zadał bezsensowne pytanie, skoro szatynka biegała jak szalona. Chciał się jednak dowiedzieć, czy może trafiła na jakiś trop.
- Nigdzie go nie ma! - Wyglądała na bliską załamania.
- Spokojnie, znajdziemy go. - Uspokajał ją, chociaż sam miał mieszane uczucia, bo nie wiedział, czy w ogóle powinni to zrobić.
Jeszcze kilkanaście minut biegali po wiosce, jakby goniło ich stado rozszalałych hipogryfów. Wiedzieli, że musiało to dziwnie wyglądać, ale w ogóle się tym nie przejmowali. Najważniejszy był Harry, dlatego bez wahania zatrzymywali się i pytali napotkane osoby, czy przypadkiem nie widziały ich przyjaciela.
- Patrz! Tam jest! - krzyknęła nagle Hermiona i ruszyła w stronę Harry'ego. Mike odetchnął z ulgą i pobiegł za nią.
Harry był na skraju wioski, opierał się o drzewo i palił papierosa. Zapatrzył się na widoki, więc nie dostrzegł zbliżających się przyjaciół. Czynność ta tak go pochłonęła, że nic innego się nie liczyło. Ponadto działało to na niego uspokajająco i pozwalało mu poukładać myśli oraz odreagować napięcie.
Gdy zaciągnął się po raz ostatni i wyrzucił niedopałek, podeszła do niego Hermiona. Położyła mu dłoń na ramieniu i spojrzała głęboko w oczy.
- Harry, co się stało? - zapytała.
- Nic - odpowiedział szybko. Zdawał sobie sprawę, że równie dobrze mógł milczeć, bo szatynka i tak nie da mu spokoju.
- Przecież widzę. - Chyba liczyła, że to sformułowanie pozwoli się Harry'emu otworzyć. Niestety myliła się i nie otrzymała żadnej odpowiedzi. - Martwimy się - dodała.
- Niepotrzebnie. - Uśmiechnął się niepewnie. - Po prostu chciałem pobyć trochę sam - skłamał.
Hermiona pokręciła głową i westchnęła cicho.
- Harry, znam cię już tyle lat, że wiem, kiedy coś jest nie tak. Zresztą sam mi powiedziałeś, że palisz tylko wtedy, jeśli coś cię naprawdę zdenerwuje.
- A ty jak zwykle jesteś spostrzegawcza. - Zaśmiał się. Tym razem otwarcie i całkowicie szczerze. - Masz rację. Jestem wkurzony, ale nic takiego się nie stało.
- No dobrze. - Hermiona po raz kolejny odpuściła. - Ale wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć? - zapytała.
- Oczywiście. Tak samo jak wy na mnie - powiedział, po czym przytulił się do niej.
Kiedy oderwali się od siebie, Harry spojrzał na Mike’a. Chłopak przez całą rozmowę stał cicho i słuchał. Teraz rzucił tylko szybkie spojrzenie, mówiące, że później będzie chciał poznać więcej szczegółów.
Harry dyskretnie kiwnął głową, tak żeby Hermiona niczego nie widziała. Nie chciał, żeby poczuła się pominięta, a wiedział, że nie byłaby zadowolona, gdyby o wszystkim się dowiedziała. W końcu sam był zaskoczony i trochę przerażony. Nie chciał tłumaczyć się za pomocą kłamstw, więc naprawdę wolał, żeby pozostała w niewiedzy.
- Myślę, że dzisiejszy wypad możemy uznać za zakończony - oznajmił Mike. Wiele się wydarzyło, więc raczej żadne z nich nie miało już ochoty na kontynuowanie wycieczki. Ponadto chciał odbyć z przyjacielem poważną rozmowę.
- Jasne. Resztę pokażemy ci następnym razem - zgodziła się Hermiona. Mimo że nie dowiedziała się, co było powodem dziwnego zachowania Harry'ego, to czuła się już spokojna. W końcu odnaleźli przyjaciela i nie stało się nic złego.
Ruszyli w stronę zamku, gdy nagle wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Z centrum wioski dobiegły ich przerażone krzyki. Bez zastanowienia odwrócili się i pobiegli w stronę, z której dobiegały te dźwięki.
 Po chwili dotarli na miejsce. Hermiona zbladła, gdy zobaczyła, że Hogsmeade zostało zaatakowane przez śmierciożerców.
Jeszcze niedawno wioska tętniła życiem. Ulice były pełne ludzi, bo wyśmienita pogoda zachęcała do przebywania na dworze. Teraz było zupełnie inaczej i po wcześniejszej aurze nie było już śladu. Panował istny chaos, ludzie uciekali z wrzaskiem i nikt nie próbował przeciwstawić się napastnikom. Tylko paru nauczycieli walczyło dzielnie, ale bez pomocy byli na straconej pozycji.
- Och, nie, tylko nie to! - wykrztusiła Hermiona, wciąż nie mogąc się ruszyć.
Harry nie był znieczulony na cierpienie innych i nie potrafił biernie przyglądać się cudzym krzywdom. Ponadto walkę miał we krwi. Gdy tylko zobaczył śmierciożerców, wzrósł mu poziom adrenaliny i był w gotowości do konfrontacji. Postanowił nie czekać dłużej i nie stać jak słup soli. Wyciągnął różdżkę i chciał rzucić się w wir walki, ale Hermiona złapała go za ramię.
- Harry, nie! - błagała. - Jest ich za dużo!
- To co, mam stać i patrzeć jak niszczą wioskę?! - krzyknął.
- I tak sam nic nie zrobisz! - przekonywała go. - Narazisz się tylko na niepotrzebne niebezpieczeństwo!
Harry nie odpowiedział, bo dostrzegł lecący w ich stronę promień. Nie rozpoznawał uroku, ale nie chciał sprawdzać jego działania. Zareagował instynktownie, jakby ktoś sterował jego ruchami.
- Protego! - ryknął, osłaniając Hermionę.
Dziewczyna pisnęła, bo dotarło do niej, że ich obecność została zauważona i już nie było mowy o ucieczce. Ponadto w ich kierunku biegły trzy zakapturzone postacie, więc musieli się bronić. Z każdą sekundą czuła, że zdenerwowanie ogarniało kolejne partie jej ciała, ale i tak wyciągnęła różdżkę. Nie zamierzała dać się skrzywdzić.
- Ottorius[1] - krzyknął Harry. Nie tracił czasu na bezsensowne przemyślenia. Działał instynktownie, chcąc chronić siebie, swoich przyjaciół, a także mieszkańców wioski. Poza tym pragnął wykorzystać niepowtarzalną okazję do zemsty. Jako że w wiosce znajdowało się tylko kilku nauczycieli, nikt nie mógł mu w tym przeszkodzić. Zresztą i tak nie mieliby ku temu okazji, bo byli zajęci walką.
Zaklęcie, które Harry niedawno posłał przeciwko śmierciożercy, sprawiło, że Mike i Hermiona wybudzili się z transu i również zaczęli atakować. W powietrzu unosił się odgłos walki. Najgroźniejsze zaklęcia latały we wszystkie strony. W pobliżu sklepu Zonka profesor McGonagall siała prawdziwe spustoszenie. Z ogromną precyzją wywijała różdżką, wykorzystując swoje transmutacyjne zdolności. Może nie była młoda, ale właśnie udowadniała, że nie należało jej z tego powodu lekceważyć.
Pod Trzema Miotłami profesor Flitwick współpracował z Madame Rosmertą. Zawsze miła i łagodna kobieta przeistoczyła się w prawdziwą bestię. Nie mogła dopuścić do zniszczenia interesu jej życia, więc nawet buty na obcasach nie przeszkadzały jej w walce. Przeciwnie, wyglądało na to, że tylko jej w tym pomagały.
Tylko tyle Harry zdążył dostrzec, zanim musiał całkowicie zaangażować się w swój pojedynek. Śmierciożerca, który prawie oberwał od niego zaklęciem, wyglądał na naprawdę wściekłego i nie miał zamiaru odpuścić. Nie było to jednak najważniejsze.
Harry widział, że Hermiona wciąż była zbyt zdenerwowana i nie zbyt dobrze sobie radziła. Odpierała ataki przeciwnika, ale nie potrafiła przechylić szali na swoją stronę. To tylko sprawiało, że miał kolejny cel. Myśl, że musiał wspomóc przyjaciółkę, dodawała mu sił i motywowała go do jak najszybszego zakończenia pojedynku.
- Confringo![2] - krzyknął, celując w kosz, stojący w pobliżu śmierciożercy. Liczył, że w ten sposób doprowadzi do odwrócenia uwagi mężczyzny.
Skutek przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Nastąpił gwałtowny wybuch, który doprowadził do tego, że część pobliskiego domu uległa uszkodzeniu. Na szczęście stało się również to, na co najbardziej liczył – jego przeciwnik padł ogłuszony.
- Drętwota! - Czerwony promień pomknął w stronę nieprzytomnego. Harry wolał być pewny, że przeciwnik nagle ich nie zaskoczy. - Incarcerous! - Zabezpieczył się jeszcze grubymi linami. Po chwili odwrócił się, żeby sprawdzić, jak radzili sobie jego przyjaciele.
Hermiona dzielnie walczyła. Wzięła się w garść i w końcu zaczęła wykorzystywać swoją wiedzę. Była niezwykle kreatywna i nie musiała używać trudnych zaklęć. Mimo to było widać, że nie wytrzyma długo. W końcu nie była przyzwyczajona do długich i wyczerpujących walk.
Harry nie zastanawiał się dłużej i miał właśnie pomóc przyjaciółce, gdy nagle Mike padł na ziemię. Śmierciożerca, z którym walczył, rzucił się teraz na niego. Znowu miał swojego przeciwnika i nie mógł wesprzeć Hermiony.
Jakkolwiek dziwnie to brzmiało, to jednak sytuacja ta miała również swoje plusy. Harry wiedział, że teraz na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za to, czy uda im się wyjść z opresji cało. Poczuł jeszcze większy przypływ adrenaliny i niewyobrażalną złość. Mike był jego przyjacielem, więc nie mógł pozwolić, żeby jego oprawcę ominęła kara.
Wycelował w mężczyznę i pomyślał zaklęcie. Śmierciożerca nie był gotowy na atak, bo nie spodziewał się po zwykłym uczniu, nawet po Harrym Potterze, magii niewerbalnej.
Pozbawiony możliwości obrony, na skutek silnego zaklęcia uderzył w ścianę. Harry uśmiechnął się z zadowolenia i miał zamiar pomóc Hermiony, ale zauważył jeszcze, że szaty zaatakowanego pokryły się krwią. Nic go to jednak nie obchodziło, ponieważ ważniejsza była jego przyjaciółka.
Na szczęście Hermiona była niezwykle inteligentna i potrafiła wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do tego, żeby odnieść sukces. Śmierciożerca, z którym walczyła, wykazał się kompletną głupotą i odwrócił się, aby sprawdzić co z jego towarzyszem. W tym czasie szatynka go rozbroiła, a potem dobiła jakąś klątwą.
- Świetna robota - stwierdził Harry. Był niewyobrażalnie dumny z przyjaciółki i nawet nie próbował się z tym kryć.
- Dzięki. - Hermiona uśmiechnęła się w odpowiedzi. - A co z Mikiem? - zapytała przerażona.
- Nie mam pojęcia, nawet nie wiem czym oberwał. - Hermiona przygryzła nerwowo wargi. - Słuchaj, sprawdź, co z nim, a ja unieruchomię śmierciożerców.
Dziewczyna kiwnęła głową i pobiegła w stronę nieprzytomnego przyjaciela, a Harry zajął się ich przeciwnikami. Rzucił zaklęcie lewitujące, żeby przenieść mężczyzn w jedno miejsce.
Po chwil na uboczu drogi znalazła się trójka związanych śmierciożerców. Harry ruszył w stronę Hermiony, która wciąż pochylała się nad Mikiem.
Gdy znalazł się obok niej, chciał położyć jej dłoń na ramieniu i zapytać, co z ich przyjacielem. Nie zdążył jednak wypowiedzieć żadnego słowa. Usłyszał trzask. Odwrócił się i poczuł, że serce na chwilę przestało mu bić. Hermiona również wstała, jakby wyczuła jego obawy i wiedziała, że coś było nie tak. Spojrzała tam, gdzie patrzył i zamarła.
Niedaleko nich pojawił się kolejny śmierciożerca. Zatrzymał się i wycelował różdżką w Hermionę. Harry był gotów się założyć, że maska ukrywała jego szaleńczy uśmiech.
- Veneficium Acidus![3]
- Nie! - wrzasnął Harry. Zobaczył, że w stronę jego przyjaciółki leciał promień nieznanego mu zaklęcia. Poczuł się jak w filmie i miał wrażenie, że wszystko działo się w zwolnionym tempie.
Hermiona natomiast nadal stała jak sparaliżowana. Zdawała sobie sprawę, że za chwilę oberwie klątwą, zapewne paskudną i tragiczną w skutkach, ale i tak nie ruszyła się z miejsca. Na jej twarzy pojawiły się oznaki przerażenia, lecz była to jedyna reakcja, na jaką się zdobyła.
Harry nie mógł bezczynnie się temu przyglądać. Nie zniósłby cierpienia przyjaciółki, więc zareagował instynktownie. Chwilę przed uderzeniem zaklęcia rzucił się na Hermionę i zwalił ją z nóg
Minęło kilka sekund. Szybko poderwał się z ziemi, mimo że bolały go otarte kolana i łokieć. Poza tym czuł delikatne pieczenie. Spojrzał na swoje lewe ramię i zobaczył kawałek zaczerwienionej skóry. Na szczęście klątwa tylko go drasnęła, a w zasadzie zawadziła o jego ubranie. Patrząc na przepalony materiał i czerwony ślad, zdał sobie sprawę, że gdyby zaklęcie trafiło w niego albo w Hermionę, byłoby źle.
- Potter! - wrzasnął śmierciożerca. W zasadzie to ton głosu świadczył o tym, że była to kobieta. W dodatku bardzo dobrze mu znana.
- Lestrange!
Bellatrix wrzasnęła niczym obłąkana, po czym odwróciła się i pobiegła w stronę miasta. Harry wiedział, że to była pułapka, ale przypomniał sobie o wszystkich krzywdach, jakie kobieta wyrządziła światu. Pomyślał o swoich rodzicach, o rodzicach Neville'a oraz innych czarodziejach i mugolach, których śmierciożerczyni torturowała, a potem zabiła. Ogarnęła go wściekłość, której nie miał zamiaru ujarzmić, dlatego rzucił się w szaleńczą pogoń.
- Nie! - krzyknęła Hermiona, jednakże przyjaciel już pędził za kobietą, po chwili znikając jej z oczu.
Harry jeszcze nigdy w życiu nie był tak zdenerwowany. Nawet w czasie ucieczki z Privet Drive nie czuł czegoś podobnego. W tej chwili skumulowały się w nim wszystkie emocje, a wizja kobiety, próbującej zranić jego przyjaciółkę, po tym jak kilka miesięcy temu zamordowała jego ojca chrzestnego, była dodatkowym impulsem, który wyzwalał w nim żądzę mordu.
- Stój - zawołał, jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu. - Szczycisz się, że jesteś prawą ręką Czarnego Pana, a w rzeczywistości jesteś zwykłą suką, która boi się szesnastolatka!
Bellatrix gwałtownie się zatrzymała.
- Jak mnie nazwałeś?! - wrzasnęła, odwracając się w jego stronę. Złość dosłownie ją rozsadzała i Harry się dziwił, że jeszcze nie wybuchła.
- Suka! - zadrwił. - Czyżbyś zgłupiała na tyle, liżąc Voldemortowi dupę, że nie odróżniasz znaczenia słów? - Nie kontrolował tego, co wychodziło z jego ust.
- Ty…! - zaczęła. - Crucio!
Harry uskoczył przed zaklęciem i wylądował na ziemi. Mimo że zabolały go kolana w miejscach, w których miał już rany, zaśmiał się głośno, a potem powoli podniósł się do pionu. - Tylko na tyle cię stać? - zaczął szydzić z Bellatrix.
- Sectumsempra!
- Ottorius! - ryknął.
Zaklęcia zderzyły się w połowie drogi, powodując ogromny wybuch, którego fala uderzeniowa powaliła ich na ziemię. Harry poczuł, że dostał czymś w głowę i po twarzy spływała mu krew. Zignorował ten fakt, gdyż musiał skupić się na walce.
- Incendio! - Szybko zerwał się z ziemi i rzucił kolejne zaklęcie, wykorzystując fakt, że Bellatrix jeszcze się nie podniosła.
Niestety kobieta nie miała zamiaru tak łatwo się poddać. Nagle oprzytomniała, poderwała się gwałtownie z ziemi i zneutralizowała płomienie. Następnie wyprowadziła kontratak.
W stronę Harry'ego pomknęło kilkanaście noży. Kilka z nich zdążył transmutować, kilka go minęło, lecz jeden wbił mu się w prawe ramię, powodując ogromny bólu. Jęknął cicho i upadł na kolana. Był wyczerpany i odurzony cierpieniem.
- Głupiutki Potter myślał, że może mnie pokonać? - zadrwiła Bellatrix, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. - Jak sam powiedziałeś, jestem prawą ręką Czarnego Pana, a ty tylko głupim smarkaczem!
Harry nie odpowiedział i dalej klęczał na ziemi. Słysząc, że przeciwniczka zbliżała się do niego, wpadł na pewien pomysł, dlatego mocniej ścisnął różdżkę, a drugą rękę zacisnął w pięść.
- Niedługo dołączysz do swojego kumpla, Blacka. Jakieś ostatnie życzenia? - spytała śmierciożerczyni.
- Nie - odpowiedział cichym, lecz stanowczym głosem. - Mam za to dla ciebie radę. - Podniósł głowę i popatrzył jej w oczy. - Nigdy nie lekceważ swojego przeciwnika. - Sypnął jej piaskiem w oczy.
Bellatrix wykonała odruch bezwarunkowy i próbowała przetrzeć twarz. Harry wykorzystał ten moment i wycelował w nią różdżką. Rzucił zaklęcie odpychające. Kobieta wyleciała w powietrze, a upadając na ziemię, uderzyła się w głowę. Harry podniósł się z kolan, niepewnie ruszył w jej stronę i stanął nad jej ciałem, cały czas będąc przygotowanym na atak.
- Boli prawda? - zapytał słodkim głosem. - I zaboli jeszcze bardziej! - dodał mściwym tonem. - Incendio!
Ubrania Bellatrix stanęły w płomieniach. Kobieta zaczęła krzyczeć. Wydawała dźwięki, które były głośniejsze od krzyków w czasie klątwy Cruciatus. Harry napawał się tym widokiem, lecz po chwili ugasił płomień. Nie chciał zabić kobiety, ani zniżyć się do jej poziomu. Poza tym za mało się wycierpiała i nie nadszedł jeszcze jej koniec.
- Myślę, że tyle ci wystarczy - mruknął. Schylił się i wziął jej różdżkę. Przez chwilę się nią bawił, aż w końcu złapał za jej końce i przełamał ją na pół. - Możesz zmiatać do swojego pana i przekazać mu, żeby więcej nie atakował Hogsmeade! - warknął. - I pamiętaj, że przy kolejnym spotkaniu nie będę już tak litościwy i wtedy zapłacisz za wszystko!
- Jeszcze tego pożałujesz! - powiedziała cicho, po czym zniknęła z cichym pyknięciem.
Harry odetchnął i usiadł na ziemi. Popatrzył na swoją ranę, z której bez przerwy płynęła krew. Miał nadzieję, że to nic poważnego i pani Pomfrey szybko go uleczy. Chciał się podnieść i poszukać Hermiony, ale poczuł, że opuszczają go siły. Przed oczami pojawiły mu się mroczki. Próbował z nimi walczyć, lecz po chwili upadł i stracił przytomność.



[1] Ottorius - zaklęcie odrzuca przeciwnika i przez chwilę zadaje mu wielki ból.
[2] Confringo - zaklęcie powodujące eksplozję danego obiektu.
[3] Veneficium Acidus (łac. veneficium – zaklęcie i acidus – kwas; zaklęcie mojego autorstwa) - skutkiem tej klątwy są poważne poparzenia skóry, takie same jak po oblaniu kwasem np. solnym. 

~ ~ ~ ~

      Bardzo przepraszam za to drobne opóźnienie. Co prawda mogłem wstawić rozdział wcześniej, ale chciałem się jeszcze skonsultować z Seyą, bo jeden fragment wymagał pewnego dopracowania. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę zwłokę i że rozdział zrekompensował Wam czekanie. :)
     Seya, dziękuję Ci za sprawdzenie tego rozdziału. Twoja pomoc jest nieoceniona. :D Dziękuję również za komentarze, które znalazły się pod ostatnim postem. 
     Ponieważ w tym rozdziale trochę się działo, przynajmniej według mnie, mam nadzieję, że wszyscy podzielicie się ze mną swoimi opiniami. Ci, którzy prowadzą własne blogi, wiedzą, jak bardzo motywujące są komentarze. :D

19 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza!! Jej... xDD
    Zaczynając mój krótki komentarz... SUPER! SUPER! SUPER!!
    Myślałam, że stracę głos kiedy skończył się rozdział... cały czas krzyczałam "NIE, NIE...CHCE DALEJ!!"
    Jesteś nieziemski.
    Czekam na nexta ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też z poślizgiem (urwanie głowy w pracy), ale jestem!

    Jestem potężnie zawiedziona eliksirem na kaca :( potężnie!

    Ginny nie ma ochoty na wycieczkę, Harry też... Ciekawe co będą robić, gdy zostaną :D

    Lubię Hermionę. Niełatwo jest powstrzymać się od pytań, gdy jest się żądną wiedzy Hermioną - trudno też uszanować niechęć do zwierzeń przyjaciela, więc szacun, że dała radę. Nie podoba mi się za to sposób uciszenia jej przez Harry'ego. Rozumiem powody, ale forma jednak trochę do mnie nie przemawia. I tu z kolei Mike łapie kolejnego plusa :D

    Znalazłam literówkę: Cho jeśli mówi o sobie, to musi powiedzieć: "całujĘ", a nie "całujE".

    Nie ma to jak toaletowy romantyzm... Nie spodziewałam się, że Harry będzie aż tak rozchwytywany ;) Cho trochę dziwnie wypadła taka napastująca, bo ja ją sobie zawsze wyobrażałam jako dość nieśmiałą, no ale wiadomo, że z kanonem nie zawsze można iść w parze. Jej słownictwo też nie do końca mi odpowiada. Rozumiem jednak, że brak klasy jakoś trzeba było przypieczętować, skoro zacząłeś od armaty w postaci loda w toalecie.

    Reakcja Harry'ego wydaje mi się trochę przesadzona. Zupełnie nie rozumiem, czemu wszyscy autorzy ostatnio tak przerysowują reakcje bohaterów... Harry ucieka, bo niezbyt szybko odmówił dziewczynie, Hermiona płacze przez miesiąc i bije wszystkich, bo Ron ją pocałował nie tak jak powinien, Ginny się puszcza z rozpaczy bo zakochała się w Draco, itd. Zupełnie tego nie rozumiem.

    Bardzo fajnie opisana walka w Hogsmeade. Dynamicznie i bardzo realistycznie. Oczami wyobraźni widziałam wybuchający kosz i kolorowe promienie zaklęć, śmigających we wszystkie strony. I może to co powiem zabrzmi brutalnie, ale cieszę się, że Bella dostała nauczkę. Nie wybaczę jej wysłania Syriusza za zasłonę, bo mimo, że w młodości dręczył mojego Severusa, to dla Harry'ego był całkiem niezłym zastępczym ojcem. Cieszę się też, że Harry mimo wszystko nie jest jak Voldemort i jednak nie zabił jej w tak makabryczny sposób.

    Mam nadzieję, że Mike jakoś przetrwa, zdążyłam go polubić :(

    Pozdrawiam i życzę weny! :)
    hg-ss-we-snie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam swoją opinię w odpowiedzi, bo uważam, że reakcja Harry'ego nie została przerysowana, a przynajmniej nie w tym wypadku. Nie zawsze jest tak, że autorzy amatorzy chcą dodać dramatyzmu i dlatego wyolbrzymiają niektóre rzeczy. Zdarza się, że to wyolbrzymienie czemuś służy, trzeba tylko to zinterpretować, nie brać wszystkiego dosłownie.
      Dla mnie to wyolbrzymienie było ukazaniem wszystkich obaw Harry'ego, jego młodości, niedoświadczenia i niegotowości na jakiekolwiek kontakty intymne. Pamiętajmy, że jest prawiczkiem i póki co ma za sobą tylko pocałunki. Ja się wcale nie dziwię, że tak zareagował, bo kiedy ja miałam te 15 czy 16 lat, też panikowałam, że nie będę wiedziała, co robić, że wypadnę głupio, no i jak się zachowywać po wszystkim? Harry to facet, jest niepewny, to wpływa na jego ego. Cieszę się, że został przedstawiony jako typowy nastolatek - oni zawsze robią tyle szumu wokół seksu, a potem dopiero się dowiadują, że tak naprawdę to nic strasznego. Gdyby nie to wyolbrzymienie, to wtedy miałabym wrażenie, że Harry jest sztuczny. Tym bardziej, że on właściwie nigdy nie zaznał czułości, więc to naturalne, że się jej boi, bo po prostu jej nie rozumie.
      Oczywiście nikogo nie krytykuję, chciałam tylko dodać swoją opinię na temat tego fragmentu.;)

      Usuń
    2. Dla mnie nie wyglądało to na zachowanie wywołane obawami o to, że sobie nie poradzi z przyjęciem czułości - ale jak to mówią: "interpretacja zależy od interpretującego". ;)

      Usuń
    3. To tylko jedna z możliwości. Zresztą, trzeba też wziąć pod uwagę to, co było w poprzednich rozdziałach. Harry nie chciał uprawiać z Cho seksu. Nie będę się już rozwodzić nad powodami, bo podałam je w poprzednim komentarzu. W każdym razie ja nie biorę tego fragmentu dosłownie, czasem trzeba czytać między wierszami. No i można się też postawić na miejscu nastoletniego chłopca. Pamiętam jeszcze jak moi koledzy w wieku nastoletnim zachowywali się jak idioci i panikowali. Harry jest zły na siebie, za reakcje swojego ciała. Chciałby czegoś spróbować, ale boi się tego, nie jest to napisane wprost, ale sama złość na siebie za to, że przez jeden krótki moment chciał jej na to pozwolić, mówi właściwie wszystko. To normalne, że "ma się ochotę", ale raczej nikt nie jest z tego powodu na siebie zły, a przynajmniej ja nikogo takiego nigdy nie spotkałam. Jest zły na Cho, ale złość kieruje też na siebie, można nawet odczuć, że bardziej niż na Cho. Gdyby chodziło tylko o nią, to sobie nie miałby nic do zarzucenia.
      Tak to widzę.;)

      Usuń
    4. Jeśli chodzi o eliksir na kaca, to spodziewałem się, że nie będziesz zadowolona. :D Musisz się jednak przyzwyczaić, bo w takich przypadkach raczej zawsze będę wyrozumiały. :D

      Ja również uważałem Cho za spokojną i poukładaną. Tak naprawdę nadal ją za taką uważam, lecz nie chcę jej takiej w swoim opowiadaniu. Uznałem więc, że nie zawsze będzie tylko nieśmiałą dziewczynką. :D

      Szanuję Twoją opinię odnośnie reakcji Harry'ego, ale w zupełności się z nią nie zgadzam. Nie uważam, żeby była w jakiś sposób przerysowana. Wręcz przeciwnie, moim zdaniem jest uzasadniona. Dlaczego? Z kilku powodów:
      Harry'emu nie spodobało się zachowanie Cho, a wręcz go zdenerwowało, bo został przez nią napadnięty i prawie doszło do czegoś, czego nie chciał zrobić.
      Poza tym, tak jak napisała Seya, brakowało mu doświadczenia. Ma również pewne wyobrażenie odnośnie pierwszego razu, więc nie chciał go przeżyć z dziewczyną, do której nic nie czuł. Uciekł, bo wiedział, że popełniłby błąd i miałby wyrzuty sumienia. W końcu zdawał sobie sprawę, że po wszystkim nie wróciłby do Cho, nawet jeśli ta w jakiś sposób by go zadowoliła.
      Myślę, że bał się również tego, że nie umiałby normalnie zachować się przy przyjaciołach. Nie był gotowy na pytania Hermiony, a wiedział, że gdyby wrócił do stolika, to na takie pytania by się naraził. Był zbyt roztrzęsiony i na pewno przyjaciółka by to zauważyła.
      Na koniec dodam jeszcze tylko tyle, że Harry jest tylko nastolatkiem i choć w swoim życiu przeżył naprawdę wiele, to wciąż brakuje mu doświadczenia, które człowiek zdobywa na przestrzeni kilkunastu lat lub nawet kilkudziesięciu. Jest młody i nie ma co ukrywać, ale czasami nastolatkowie reagują ucieczką, jeśli sytuacja ich przerasta.

      Cieszę się, że podobała Ci się walka, bo to był chyba mój ulubiony fragment. :)

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. świetny rozdział naprawdę nie spodziewałam się niektórych rzeczy. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że pojawi się w nim Draco i nastąpi przełom relacji chłopaków!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny opis walki! Czytałam jednym tchem... Harry naprawdę fajnie wybrał z sytuacji z Cho. Pisz dalej! Nie mogę się doczekać nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznijmy od tego, ze bardzo podobało mi sie to, iż rozdzial byl dlugi :3
    Strasznie przypadł mi do gustu twój styl pisania, całość czyta się naprawdę lekko i przyjemnie, nie ma problemów ze zrozumieniem tego co chciałas przekazać. Nie trzeba było się też glowkowac nad tym "co kto powiedzial", co zrobił.
    Bardzo podobało mi się opisanie sceny walki. Nie wylapałam żadnych błędów gramatycznych/językowych, które przeszkadzalyby w jej czytaniu, co jest ogromnym plusem, bo rzadko zdarza się czytać takie zadbane (pod wzgledem jezykowym) opowiadanie :)
    Zdziwiłam się zachowaniem Cho. Zawsze wydawała mi się taką spokojniutka, delikatna, skromna, a tu..Cieszę się, ze odeszłaś w tej sprawie od kanonu :3

    + wybacz za brak polskich znaków w niektorych wyrazach, t9 niechętnie ze mną współpracuje.

    http://slughorn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię długie rozdziały, więc staram się, żeby zawsze miały odpowiednią długość i nie były zbyt nużące. :D

      Podzielam Twoje zdanie odnośnie Cho. Ja również uważałem ją za spokojną i delikatną. W zasadzie nadal ją za taką uważam, ale w swoim opowiadaniu chciałem pokazać, że pozory mylą i że ona również ma parę wad.

      Brak polskich znaków wybaczam, ale błagam, nie zmieniaj mi płci. :))

      Usuń
  6. To znowu ja. Zazwyczaj nie informuję o nowych rozdziałach, ale napisałam nową miniaturkę. Znajdująca się w niej pijana Hermiona specjalnie z dedykacją dla Ciebie <3 :D (I mówię to zupełnie bez złośliwości, bo Twoi pijani bohaterowie zainspirowali mnie do upicia moich :D).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    mam nadzieję, że Choo nie rozniesie jakiś plotek po Hogwarcie, oby Mikowi nic nie było....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam opis walki z bijącym sercem, umiesz podtrzymać napięcie. Harry nieźle sobie poradził z Bellatrix, jak to mówią - najłatwiejsze rozwiązania bywają najlepszymi i w tym wypadku się sprawdziło.
    Zachowanie Cho przyjęłam z niesmakiem, dziewczyna była rili rili zdesperowana. Nic dziwnego, że Harry tak zareagował.
    No i oczywiście Mike, ciekawe co mu będzie :c Może Hermionka go jakoś podratuje :>

    -Miałeś rację. A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę lecieć - dodała. Pomachała im na pożegnanie i ruszyła w drogę powrotną. - uciekła Ci spacja po myślniku :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę przyznać, że chyba najlepszy rozdział, jaki dotychczas przeczytałam u ciebie. Mamy i normalne życiowe sytuacje, dozę humoru i zaskoczenia, ale i to na co czekałam nie tylko ja - walkę. Ale od początku.
    Zawsze zastanawiałam się, dlaczego Ron został prefektem. Rozumiem, Harry nie, ale decyzja Dumbledore'a zaskakuje mnie do dziś. Ron nie był ani inteligentny, ani zbyt grzeczny, więc nie rozumiem. Chciał go dowartościować? Kosztem Harry'ego? Było tylu innych wspaniałych chłopaków, którzy lepiej nadawaliby się na prefektów.
    Bardzo podobał mi się opis wizyty Hogsmeade. Nie przynudzałeś, ale przedstawiłeś w skrócie pobyt trójki przyjaciół w wiosce, a opisy bardzo ładne. Czasami potrzeba takich przerywników, by złapać oddech.
    Cho... nie wiem co mam powiedzieć. Może po pierwsze to, że spadła tu na sam dół, a nawet niżej, po drugie zachowała się jak typowa... sam sobie dokończ, a po trzecie, zasługujesz na pochwałę. Twoja historia jest o wiele dojrzalsza oj J.K Rowling, poruszasz tematy tak normalne dla osób w wieku Pottera. A przy okazji nie robisz tego w wulgarny sposób. I to się ceni. Odczucia Wybrańca są jak najbardziej normalne, dobrze, że nie zrobiłeś z niego całkowitego lodowca xD tylko pokazałeś, że ma prawo coś odczuć.
    Walka. Ach te opisy! Emocje wręcz wylewają mi się z ekranu. Skreślam ostatnie zdanie. Więc bardzo fajnie pokazane odczucia głównego bohatera, ogólne przedstawienie sytuacji i inne bajery. Wyszło zgrabnie i ciekawie. Po raz kolejny raz gratulacje.
    Harry zachował się jak prawdziwy superhero xD Oczywiście żartuję, ale jego zachowanie było bardzo kanoniczne, co zaliczam na kolejny z wielu plusów. Bella mogła poczuć jego gniew. Ale za przeproszeniem, ta suka na to zasługuje. I za Syriusza i za rodziców Nevilla. To co stało się Alicji i Frankowi Lonbottomom... to chyba gorsze niż śmierć.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    PS: Czuję się taka wyróżniona, nowych rozdziałów już mnóstwo, a ty odpisujesz na moje pod starymi. Normalnie, jestem wzruszona :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam pytanie czy Harry i Hermiona są razem czy nie bo niewiem?

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniale, mam jednak nadzieję, że Choo nie będzie roznosić  plotek po Hogwarcie, a Mike oby nic mu nie było...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń